poniedziałek, 24 czerwca 2013

Chapter fifteen.''Wszystko to już dawno powinno się zakończyć.''

Perspektywa Samanty.

Jak będzie wyglądać moje dalsze życie? Czy udźwigne ciężar jakim jest opieka nad dzieckiem? Ktoś mi pomoże? Wyciągnie pomocną dłoń? A może ze wszystkim będe musiała radzić sobie sama? Jakie będe mieć relacje z Winiarskim? Będe mogła liczyć na Kłosa? Jak potoczy się znajomość z Wroną? Wrócę do Bełchatowa? A może jednak zostanę tu, w Kielcach? Czas pokaże.


Drzwi lekko się uchyliły, a do pokoju wszedł przyjmujący.Zamknął za sobą drzwi, po czym usiadł obok mnie.Zerkając w moją stronę, lekko się uśmiechnął.
- Co jest?- szturchnęłam go łokciem.
- Myślałem sporo o naszej przyszłości...
- Michał, nie ma żadnej naszej przyszłości..- oznajmiłam, przerywając jego wypowiedź.- niestety.- dodałam, mrucząc pod nosem.
- Popatrz jakie to wszystko jest chore.- westchnął.- I mi, i tobie zależy na relacji panującej między nami, a i tak nie jesteśmy ze sobą.
- Bo masz rodzinę?
Wstałam z łóżka i zaczęłam nerwowo krążyć po sypialni.Naprawdę nie lubiłam wracać do przeszłości.Od razu przypominały mi się wszystkie spędzone razem z Michałem chwilę.I ten moment, kiedy dowiedziałam się, że to koniec.
- Ale ja cię kocham, zrozum.- wstał, łapiąc mnie za ramiona.
- Było myśleć o tym wcześniej.- wyrwałam się z jego objęć.- Na przykład tak pięć lat temu, a nie teraz.- odwróciłam się w stronę okna, zerkając na lampę, która właśnie przygasała, z powodu godziny.
- Samanta..
Przyjmujący podszedł do mnie.Stanął za plecami i objął.Zaczął składać pocałunki na mojej szyi, a potem obojczyku.Odwróciłam się do niego, oczekując rozmowy.
- Nie mówmy już o przeszłości, prosze.- uśmiechnął się.
- Słucham?
- Nie wracajmy do tego, co było..
- O, nie!- odsunęłam się od niego.- Tak na pewno nie będzie... nie licz na to, że nagle zapomnę o tym wszystkim, co było.- westchnęłam.- Idź już.- oznajmiłam, kładąc się do łóżka.
- Porozmawiajmy jeszcze.- usiadł na brzegu łóżka.- Może i to było głupie.. przepraszam.
- Nie.. proszę cię, idź już.
Wszystko to już dawno powinno się zakończyć.Dobrze o tym wiem, ale nie potrafię zapomnieć o Winiarskim.W szczególności, że teraz łączy nas dziecko.Nawet jeśli wyjechałabym za granicę... to maleństwo już zawsze będzie mi o nim przypominać.


Perspektywa Andrzeja.

Przed powrotem do Bydgoszczy, postanowiłem jeszcze zagościć przez chwilę u Karola.Chciałem z nim spokojnie porozmawiać o Samancie.Usiedliśmy przy stole, w kuchni, pijąc ciepłą jeszcze herbatę.
- To o czym tak bardzo chciałeś rozmawiać?
- Chyba o kim.- uśmiechnąłem się.
- No to, o kim chciałeś ze mną mówić?- zapytał, upijając trochę herbaty.
- O Samancie.
- Podejrzewałem, że to o nią chodzi.- oznajmił, bawiąc się łyżeczką.- A tak dokładniej, to co cię interesuje?
- Wiem, że nie powinienem się tym interesować, ale.. wiesz może kto jest ojcem tego dziecka?
- Tak, wiem.- spojrzał na mnie, lekko zdziwiony pytaniem.- Byłem pewny, że powiedziała ci czyje to dziecko.No, ale chyba nie widziała takiej potrzeby.
- Czyli mi nie powiesz?- uśmiechnąłem się.
- Nie mogę.- dopił herbatę.- Mam nadzieje, że mnie rozumiesz.
- Tak, tak.
Przyznaje, nie tylko ta ciąża mnie interesowała, a wszystko co związane z Samantą.Było w niej coś, co cholernie mi się podobało.Znamy się krótko, ale mam nadzieje, że tak szybko o sobie nie zapomnimy.

***

Chciałyście szybko rozdział, więc jest wcześniej niż planowałam :D Mam nadzieje, że się podoba :)
Buziaki i do następnego! ;*

czwartek, 20 czerwca 2013

Chapter fourteen.''I właśnie tego momentu bałam się najbardziej.Rozmowy z Winiarskim.''

Mariusz pewnym krokiem, wkroczył do mieszkania, z Oliwierem na rękach.Wpadłam bratu w ramiona, po czym mocno przytuliłam młodego Winiarskiego, który obwinął ręce, wokół mojej szyi.Kiedy już było po przywitaniach, przenieśliśmy się do salonu.Wstawiłam wodę na herbatę, po czym usiadłam na kanapie, obok swoich gości.
- Jeszcze dzisiaj wracacie do Bełchatowa? Jeśli byście chcieli mogę was przenocować.- uśmiechnęłam się.
- W sumie, jeśli dałoby radę, to chętnie skorzystamy.- oznajmił Michał, po porozumieniu z przyjacielem.
- To zrobimy tak.. ja do pracy idę na czternastą i kończę po dwudziestej, więc zostawie Mariusz, tobie klucze do mieszkania.- spojrzałam na brata.- A Ty Michał jakbyś mógł, to odbierzesz mnie z pracy?- przerzuciłam wzrok na Winiarskiego.
- O dwudziestej, tak?
- Tak.To będe czekać pod firmą.Z tego, co mi wiadomo, wiesz gdzie teraz pracuje, no nie?- uśmiechnęłam się, zerkając wymownie w stronę brata.
- Oczywiście, Mariusz o wszystkim informuje mnie na bieżąco.- zaśmiał się.

                                                                   ~*~

Przed pracą, udałam się jeszcze do ginekologa, który zrobił mi podstawowe badania, a tym samym potwierdził ciąże.Kolejka do pani doktor była spora, dlatego też z lekkim poślizgiem pojawiłam się w firmie.Na szczęście szef nie miał mi tego za złe i od razu zagonił do papierkowej roboty.

                                                                  ~*~

Dwadzieścia po ósmej.Pod budynek firmy podjechał Winiarski.Wsiadłam do samochodu.Akurat w radiu leciała piosenka Green Day.Obydwoje odruchowo zaczęliśmy ją nucić.W sumie byłby z nas niezły duet muzyczny, jak to podsumował Michał.W drodze do domu, skręciliśmy jeszcze do sklepu.Przewaliłam całą torbę, w poszukiwaniu portfela.
- Obiecuje, że posprzątam to, jak tylko wrócę.- zaśmiałam się, zerkając na zawalony zawartością mojej torby, fotel.
Kupiłam, co potrzebne i po niecałych dziesięciu minutach wróciłam do auta.Odłożyłam zakupy do bagażnika, po czym zasiadłam na swoim miejscu, sprzątając z siedzenia zawartość torebki.
- Samanta..- przyjmujący, uniósł głowę znad jakiejś kartki.- to twoje?- dał mi do ręki, świstek od lekarza.
I właśnie tego momentu bałam się najbardziej.Rozmowy z Winiarskim.Poczułam ucisk w brzuchu.Wiedziałam, że będzie to jedna z najcięższych rozmów w moim życiu.Wolałabym jej uniknąć.
- Tak, moje.- uniosłam wzrok.
- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży?- przytaknęłam.- A kto jest ojcem?
- Domyśl się.
Przyjmujący spojrzał na mnie, jakby pewny właściwej odpowiedzi.Zerknął ponownie na kartkę.
- Ale spokojnie, nie powiem nikomu.- dodałam po chwili, widząc w jego oczach nutkę przerażenia.- Nie pozwolę też, żeby rozpadło się twoje małżeństwo z Dagmarą.
- Nie chcę nic mówić, ale pozwól, że o naszym małżeństwie i tym, czy się zakończy będziemy my decydować.
- Byle, żeby nie był to rozwód z powodu mnie, ani tego dziecka.
- Nic nie obiecuje.- oznajmił.- A tak w ogóle to Mariusz wie?
- Nie, jeszcze nie.- schowałam do torebki ostatnie drobiazgi.- Ale oczywiście mu powiem, tylko nie wiem kiedy.
- A ktoś poza nami, wie?
- No tak, Karol i Andrzej.
- Karol, to mam rozumieć Kłos..- przeczesał dłonią włosy.- A o jakim Andrzeju mówimy?
- Znasz takiego siatkarza, jak Andrzeja Wronę?
- No tak.To ten z Delecty Bydgoszcz.- lekko się uśmiechnął.- Chcesz mi powiedzieć, że się znacie?
- Owszem, od niedawna.Możemy już jechać?
Niecałe dziesięć minut później byliśmy już na miejscu.Mariusz spał z Oliwierem na kanapie w salonie, dlatego od razu po cichu przeniosłam się do sypialni, a Michał do pokoju, który mu udostępniłam.Zaraz po tym jak przebrałam się w koszulę nocną do drzwi, zapukał Winiarski.

***

Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale w szkole trwały poprawki ;) Mam nadzieje, że tym rozdziałem jakoś nadrobiłam tą moją nieobecność :D
Pozdrawiam! ;*



czwartek, 13 czerwca 2013

Chapter thirteen.''To był bardzo zły pomysł, zaczęłam powtarzać pod nosem.''

Mam dwadzieścia pięć lat, trzy miesiące i dwanaście dni.Czy to dobry czas, by przyjąć pod swoją opiekę małą istotkę? Nie wiem, nie mam pojęcia.Wiem jedno.Przeraża mnie cały ten fakt.Ledwo radzę sobie z własnym życiem, a już za dziewięć miesięcy będe mieć obok siebie małe dziecko, które trzeba zapoznać, z nieznanym mu jeszcze światem.
- Powiesz Andrzejowi?
- A nie sądzisz, że za krótko się znamy?
- No w sumie, ale poza tym, nie widzę żadnych przeszkód.- uśmiechnął się.
Zaraz po tych słowach, w mieszkaniu pojawił się Wrona.Postanowiłam nie dać nic po sobie poznać.Uśmiechnęłam się do środkowych.
- To co będziemy jeść na kolacje?
- A co oferujesz?
Otworzyłam lodówkę, która świeciła pustkami.
- Tosty mogą być?
- Jestem za.
- Ja również.- uśmiechnął się Karol.

                                                                      ~*~

Wczoraj długo zastanawiałam się nad tym, czy powiedzieć Andrzejowi o tym, że jestem w ciąży.Rozpatrzyłam wszystkie za i przeciw, i kiedy tylko Karol wybrał się na miasto, postanowiłam porozmawiać z Wroną, który przejęty był moim stanem zdrowia.Usiadłam na przeciwko niego, kiedy zajęty był przeglądaniem porannej prasy.
- Czyżbyś zdecydowała się pójść do lekarza?- uniósł głowę znad gazety.
- Nie.. już Ci mówiłam, że nie ma takiej potrzeby.
- No, oczywiście.- oznajmnił zdenerwowany.
- Zrozum, Andrzej, jeśli byłaby taka potrzeba, to poszłabym do tego cholernego lekarza.
- Czyli wiesz, na co jesteś chora?- zapytał, wciąż próbując uświadomić mi, że potrzebuje sprawdzenia stanu swojego zdrowia.
- Tak, wiem... jeśli tylko ciąża, to choroba, to tak!- odwróciłam głowę, nie chcąc widzieć reakcji środkowego.

                                                                     ~*~

Poniedziałek, na zegarku dochodziła szesnasta.Ponownie przyszło mi żegnać się z Wroną i Kłosem, którzy zmartwieni tym, co będzie teraz ze mną, najchętniej zostaliby w Kielcach.Pomachałam im na pożegnanie, po czym wróciłam do mieszkania.Siedziałam, z ciszą pośród czterech ścian.Nie podobało mi się to.Zdecydowanie wolałam słuchać żartujących sobie środkowych.Nawet, jeśli żarty te dotyczyły mojej własnej osoby.Zerknęłam w stronę telefonu, na którego ekranie wyświetlała się informacja: osiem nieodebranych połączeń od Michał W. Zastanawiałam się, czy gdybym miała telefon przy sobie, odebrałabym.Po chwili zadzwonił ponownie.
- Nareszcie odebrałaś, martwiłem się.
- Nie masz, o co.Po prostu wyszłam na chwilę z domu i nie wzięłam ze sobą telefonu.-
sięgnęłam po jabłko, którym zaczęłam podrzucać.
- Rozumiem.Co u ciebie?Masz jakieś plany na środę, bądź czwartek?
- Do południa jestem w pracy, ale potem będe w domu.A czemu pytasz?-
postanowiłam pominąć odpowiedź na pytanie, co u ciebie, żeby przypadkiem nie powiedzieć za dużo.
- To świetnie.
- A mogę wiedzieć, dlaczego?
- Razem z Olim, wybieram się na mecz Vive, no i pomyślałem, że wpadniemy później do Ciebie.Co o tym myślisz?
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.-
oznajmiłam, po czym się rozłączyłam.To był bardzo zły pomysł, zaczęłam powtarzać pod nosem.

                                                                    ~*~

Myślałam, że uda mi się uniknąć spotkania z Winiarskim, zmieniając godziny pracy.Jak się okazało był to błąd, bo Michał zapukał do moich drzwi jakoś po dwunastej, czyli wtedy, kiedy jeszcze siedziałam w domu.
- Co ty tu robisz?
- Mówiłem, że wpadnę.- uśmiechnął się, wchodząc do mieszkania.- A tak w ogóle to cześć.- zbliżył się, chcąc ucałować mnie w policzek, jednak nie pozwoliłam na to, odsuwając się do niego.- Okej..
- Gdzie masz Oliwiera?
- Zaraz przyjdzie.
- Sam?!- zapytałam, zerkając przez okno w kuchni, na pobliski parking.
- Nie no, gdzie.. umiem się zaopiekować dzieckiem, a swoim to już w szczególności.Jest z Mariuszem, tylko, że chciał jeszcze dosłuchać ulubionej piosenki, która akurat leciała w radiu.
- Aa, okej.Nie wiedziałam, że Mariusz to też zapalony kibic Vive.
- Bo on nie jest zapalonym kibicem.- uśmiechnął się przyjmujący.- Po prostu chciał Cię odwiedzić, a że akurat jechałem do Kielc, to wziąłem go ze sobą.

***

Wcale mi się ten rozdział nie podoba.Jest nudny i bez żadnego ciekawego wątku.Obyście mieli inne zdanie, niż ja :) A nawet jeśli zgadzacie się ze mną, to macie takie prawo :d
Zapraszam tu: http://out-of-sight-out-of-miind.blogspot.com/ Jedna z główynch postaci to Andrzej Wrona :)
Pozdrawiam!

sobota, 8 czerwca 2013

Chapter twelve.'' - Spokojnie, nie dowie się o niczym.''

Wspomnienia po raz kolejny powróciły.W sumie towarzyszyły mi już do końca dnia.Andrzej najwidoczniej zauważył, że coś jest nie tak, ponieważ na wszelkie sposoby próbował poprawić mi humor.Na początku pomógł mi przygotować kolacje, potem obejrzeliśmy Harry'ego Pottera.Od zawsze lubiłam świat, przedstawiony przez J.K.Rowling w serii o młodym czarodzieju.Czytając jej książki, przenosiłam się w świat, w nich przedstawionych.Już przysypiałam, kiedy Kraczący zaczął opowiadać o wybrykach Karola.
- Pamiętam też, jak kiedyś dla zakładu zjadł liść.
- Liść? Jak to?
- No, normalnie.Zerwał z jednego drzewa i zjadł.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.Dobrze wiedziałam, że Kłos nie jest do końca normalny, ale nigdy nie pomyślałabym, że przyjdą mu do głowy takie rzeczy.

                                                                            ~*~

Kolejne dni minęły dość szybko.Towarzystwo Andrzeja było mi jak najbardziej na rękę.To właśnie dzięki niemu zapomniałam o problemach.Po kolejnych poszukiwaniach znalazłam pracę.Michał milczał.Wszystko powoli wracało do normy.Sobotni wieczór spędziliśmy w domu.Obydwoje zmęczeni byliśmy ciągłymi wypadami na miasto.
- O której jutro chcesz wyjechać?
- Chciałbym jakoś po obiedzie. A co, już nie możesz ze mną wytrzymać?- zaśmiał się.
- No, wytrzymać z tobą nie idzie.- westchnęłam ciężko.
- Z tobą też nie.
- Osz Ty.- dłonią, klepnęłam go w ramię, śmiejąc się.- Oj Wrona, Wrona.. będziesz coś jeszcze ode mnie chciał, zobaczysz.
Następnego dnia, zaraz po trzeciej pożegnałam się ze środkowym.
- To co, jak tylko będziesz mieć okazje, to wpadniesz do Bydgoszczy?- oparł się o samochód.
- Zobaczymy.- uśmiechnęłam się.- W razie czego będe dzwonić.
- Dobra, trzymaj się, mała.- ucałował mnie w prawy policzek, po czym wsiadł do auta i odjechał.

                                                                          ~*~

Połowa kwietnia.Pogoda nie najlepsza, żeby nie powiedzieć zła.Humoru brak, do tego silny ból brzucha od trzech dni.W pracy wielkie zamieszanie, jak to w większych biurach.Wróciłam do domu, z wielką ulgą, że to już koniec papierkowej roboty na dziś.Pod drzwiami mieszkania czekała na mnie podwójna niespodzianka.
- O, cześć!- przywitałam się z Andrzejem i Karolem.- Już się stęskniliście?- weszliśmy do środka.
- No tak, nawet nie wiesz jak bardzo.- zaśmiał się Wrona.
- A Twój śmiech to potwierdza.- uśmiechnęłam się.Zakręciło mi się w głowie.- Przepraszam na chwilę, rozgoście się.- szybko weszłam do toalety, gdy mnie zemdliło.
Czułam się okropnie.Na początku podejrzewałam jelitówkę, ale kiedy połączyłam wszystkie objawy postanowiłam zakupić test ciążowy i sprawdzić, czy moje podejrzenia są trafne.Dwie kreski.Szybko otarłam łzy, po czym wyszłam z łazienki.Na kanapie siedział tylko Karol.
- Gdzie jest Andrzej?- zapytałam, próbując uniknąć tematu.
- Zapomniał telefonu z samochodu.A Tobie co się stało?
- No, bo chodzi o to, że..- westchnęłam ciężko.- będziesz wujem.
Kłos był w gorszym szoku niż ja.Usiadłam obok niego, próbując wyobrazić siebie w roli matki.Nie, tego nie da się wyobrazić.Zerknęłam w kierunku przyjaciela.
- Mogę wiedzieć, kto jest ojcem?
- No.. yy..
- Nie, błagam.Nie mów, tylko, że Michał.- spojrzał na mnie, robiąc wielkie oczy.
- Spokojnie, nie dowie się o niczym.- odwróciłam głowę w drugą stronę.

***

Udało mi się Was zaskoczyć? Czy spodziewaliście się takiego przebiegu akcji? ;)
Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam.I dziękuje za te ponad 2,500 wejść!
Trzymajcie się ;*


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Kilka słów ode mnie :)

Cześć i czołem :) Zacznę od tego, że zmieniłam ustawienia, co do komentarzy.Teraz moje wypociny można oceniać anonimowo, więc jeśli ktoś czyta tego bloga, a nie ma tu konta, to nie jest to już teraz przeszkodą :) Poza tym chciałabym serdecznie podziękować wszystkim czytającym.Miło wiedzieć, że jest ktoś, komu się to podoba i z niecierpliwością oczekuje na kolejne rozdziały :) Żegnam się i jeśli jest ktoś zainteresowany innymi moimi blogami, to właśnie je reklamuje :d A co! :p
 ~ http://out-of-sight-out-of-miind.blogspot.com/
 ~ http://z-siatkowka-u-boku.blogspot.com/
Pozdrawiam i całuje ;*

ps: Zaczęłam pisać dwunasty rozdział, więc może pojawi się w środę lub czwartek :)