czwartek, 13 czerwca 2013

Chapter thirteen.''To był bardzo zły pomysł, zaczęłam powtarzać pod nosem.''

Mam dwadzieścia pięć lat, trzy miesiące i dwanaście dni.Czy to dobry czas, by przyjąć pod swoją opiekę małą istotkę? Nie wiem, nie mam pojęcia.Wiem jedno.Przeraża mnie cały ten fakt.Ledwo radzę sobie z własnym życiem, a już za dziewięć miesięcy będe mieć obok siebie małe dziecko, które trzeba zapoznać, z nieznanym mu jeszcze światem.
- Powiesz Andrzejowi?
- A nie sądzisz, że za krótko się znamy?
- No w sumie, ale poza tym, nie widzę żadnych przeszkód.- uśmiechnął się.
Zaraz po tych słowach, w mieszkaniu pojawił się Wrona.Postanowiłam nie dać nic po sobie poznać.Uśmiechnęłam się do środkowych.
- To co będziemy jeść na kolacje?
- A co oferujesz?
Otworzyłam lodówkę, która świeciła pustkami.
- Tosty mogą być?
- Jestem za.
- Ja również.- uśmiechnął się Karol.

                                                                      ~*~

Wczoraj długo zastanawiałam się nad tym, czy powiedzieć Andrzejowi o tym, że jestem w ciąży.Rozpatrzyłam wszystkie za i przeciw, i kiedy tylko Karol wybrał się na miasto, postanowiłam porozmawiać z Wroną, który przejęty był moim stanem zdrowia.Usiadłam na przeciwko niego, kiedy zajęty był przeglądaniem porannej prasy.
- Czyżbyś zdecydowała się pójść do lekarza?- uniósł głowę znad gazety.
- Nie.. już Ci mówiłam, że nie ma takiej potrzeby.
- No, oczywiście.- oznajmnił zdenerwowany.
- Zrozum, Andrzej, jeśli byłaby taka potrzeba, to poszłabym do tego cholernego lekarza.
- Czyli wiesz, na co jesteś chora?- zapytał, wciąż próbując uświadomić mi, że potrzebuje sprawdzenia stanu swojego zdrowia.
- Tak, wiem... jeśli tylko ciąża, to choroba, to tak!- odwróciłam głowę, nie chcąc widzieć reakcji środkowego.

                                                                     ~*~

Poniedziałek, na zegarku dochodziła szesnasta.Ponownie przyszło mi żegnać się z Wroną i Kłosem, którzy zmartwieni tym, co będzie teraz ze mną, najchętniej zostaliby w Kielcach.Pomachałam im na pożegnanie, po czym wróciłam do mieszkania.Siedziałam, z ciszą pośród czterech ścian.Nie podobało mi się to.Zdecydowanie wolałam słuchać żartujących sobie środkowych.Nawet, jeśli żarty te dotyczyły mojej własnej osoby.Zerknęłam w stronę telefonu, na którego ekranie wyświetlała się informacja: osiem nieodebranych połączeń od Michał W. Zastanawiałam się, czy gdybym miała telefon przy sobie, odebrałabym.Po chwili zadzwonił ponownie.
- Nareszcie odebrałaś, martwiłem się.
- Nie masz, o co.Po prostu wyszłam na chwilę z domu i nie wzięłam ze sobą telefonu.-
sięgnęłam po jabłko, którym zaczęłam podrzucać.
- Rozumiem.Co u ciebie?Masz jakieś plany na środę, bądź czwartek?
- Do południa jestem w pracy, ale potem będe w domu.A czemu pytasz?-
postanowiłam pominąć odpowiedź na pytanie, co u ciebie, żeby przypadkiem nie powiedzieć za dużo.
- To świetnie.
- A mogę wiedzieć, dlaczego?
- Razem z Olim, wybieram się na mecz Vive, no i pomyślałem, że wpadniemy później do Ciebie.Co o tym myślisz?
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.-
oznajmiłam, po czym się rozłączyłam.To był bardzo zły pomysł, zaczęłam powtarzać pod nosem.

                                                                    ~*~

Myślałam, że uda mi się uniknąć spotkania z Winiarskim, zmieniając godziny pracy.Jak się okazało był to błąd, bo Michał zapukał do moich drzwi jakoś po dwunastej, czyli wtedy, kiedy jeszcze siedziałam w domu.
- Co ty tu robisz?
- Mówiłem, że wpadnę.- uśmiechnął się, wchodząc do mieszkania.- A tak w ogóle to cześć.- zbliżył się, chcąc ucałować mnie w policzek, jednak nie pozwoliłam na to, odsuwając się do niego.- Okej..
- Gdzie masz Oliwiera?
- Zaraz przyjdzie.
- Sam?!- zapytałam, zerkając przez okno w kuchni, na pobliski parking.
- Nie no, gdzie.. umiem się zaopiekować dzieckiem, a swoim to już w szczególności.Jest z Mariuszem, tylko, że chciał jeszcze dosłuchać ulubionej piosenki, która akurat leciała w radiu.
- Aa, okej.Nie wiedziałam, że Mariusz to też zapalony kibic Vive.
- Bo on nie jest zapalonym kibicem.- uśmiechnął się przyjmujący.- Po prostu chciał Cię odwiedzić, a że akurat jechałem do Kielc, to wziąłem go ze sobą.

***

Wcale mi się ten rozdział nie podoba.Jest nudny i bez żadnego ciekawego wątku.Obyście mieli inne zdanie, niż ja :) A nawet jeśli zgadzacie się ze mną, to macie takie prawo :d
Zapraszam tu: http://out-of-sight-out-of-miind.blogspot.com/ Jedna z główynch postaci to Andrzej Wrona :)
Pozdrawiam!

5 komentarzy:

  1. A gdzie tam nudny, właśnie to jest spokojny wstęp do kolejnego rozdziału - tak to sobie tłumaczę :) Mam nadzieję, że Winiar w końcu dowie się o ciąży i swoim drugim dziecku.
    Zaraz lecę czytać Twojego nowego bloga, a sama zapraszam Cię na swojego nowego bloga, siatkarskiego. Pojawiły się już dwa wpisy, chyba od razu tam z grubej rury, ale nie mnie to oceniać. Zapraszam ;)
    http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. PIERWSZE ZDANIE ŚCIĄGNĘŁAŚ ZE MNIE, TY ŚCIĄGARO TY!!!!!
    lale tak to fajnie... :) tylko mnie Michał wkurza. Ej, nie rób go takim dziwakiem, bo mnie zaczyna wkurzać, a to zły znak, jak mnie Winiarski wkurza. eee...nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z Ciebie? to zdanie pojawia się w tylu książkach i opowiadaniach, że o matko ;)
      taki miał być dziwny, więc hehe :D

      Usuń
    2. co ty godosz? no to nieźle...to ja chyba mało książek czytam :// aa, czyli że ze książki ściągnęłaś! o ty ściągaro i tak będę cię nazywała, a Justyna to kradziej, bo mi torebkę chciała ukraść ostatnio.

      Usuń
  3. Świetny blog. Od pierwszego rozdziału mi się spodobał, nawet nie wiem dlaczego :D Może dlatego, że uwielbiam Winiara i te jego poczucie humoru. Akcja zaczęła się rozkręcać i to mi się podoba. Mam nadzieję, że dowie się o dziecku. Pozdrawiam i zapraszam.
    http://siatkarskie-love-story.blogspot.com/ ;3

    OdpowiedzUsuń