piątek, 31 maja 2013

Chapter eleven.''Jeszcze nikomu tak na mnie nie zależało.''

Jeszcze tego dnia, Karol wrócił do Bełchatowa.Od jego wyjazdu nie minęła nawet godzina, kiedy zdałam sobie sprawę, że jestem zupełnie sama.W celu zajęcia czymś głowy, wzięłam się za czytanie.Zajęłam miejsce w kawiarence, znajdującej się tuż za rogiem,zamówiłam kawę z mlekiem i odpłynęłam, wczytując się w słowa, niedawno zakupionej książki Sparksa.
Kiedy mniej więcej, dochodziłam do trzech czwartych ''Listu w butelce'', ktoś przerwał mi czytanie.Zerknęłam na filiżankę, po czym uniosłam wzrok wyżej.
- Cześć.- uśmiechnął się Andrzej.
- Ty jeszcze tu?
Byłam lekko zdziwiona, że środkowy nie wrócił jeszcze do Bydgoszczy.Zaznaczyłam w książce stronę, na której się zatrzymałam, po czym zamknęłam ją i położyłam obok pustego talerzyka, po serniku.
-  Też się cieszę, że Cię widzę.- zaśmiał się, siadając naprzeciwko mnie.- A tak w ogóle to jeszcze jako bonus odpowiem na Twoje pytanie.
- No to słucham, Panie Łaskawco.
- Otóż mamy taki, jakby urlop.- oznajmił.- No i sobie pomyślałem, że jak to już jest urlop.. to nic, że tylko czterodniowy i powinienem bardziej nazwać go urlopikiem, to spędzę go tutaj, w doborowym towarzystwie, czyli z tobą.
O Matko, co za gaduła! Tak, to jako pierwsze przyszło mi do głowy.Nie żadne, ale fajny pomysł, albo co my będziemy przez te cztery dni robić, ale jak on może tak dużo gadać.Uśmiechnęłam się lekko, gryząc się w język, by nie skomentować jego gadulstwa.
- Bardzo fajny pomysł.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę ponad godzinę, po czym opuściliśmy lokal.Podczas drogi do domu, zaproponowałam Kraczącemu zmianę z hotelu, na moje mieszkanie.Nie potrzebował dużo czasu na zastanowienie.Z uśmiechem na twarzy przytaknął na moją propozycję.Postanowił udać się po rzeczy, a ja przygotować coś do jedzenia.Gdy tylko minęłam próg moim oczom, ukazała się leżąca na podłodze kartka.Rozebrałam się i weszłam do salonu, gdzie w spokoju zaczęłam ją czytać.Była od Michała.Najwidoczniej przełożył ją pod drzwiami.


                                Już nie wiem, jak mam z tobą rozmawiać, dlatego postanowiłem napisać.                                         
                                 Zacznę od tego, o czym nie wiesz.Może w obliczu nowych
                                informacji, zmienisz swój stosunek do mnie.Wiesz, jak postrzegany

                                jest facet, który robi dziewczynie dziecko, a potem ją zostawia?
                                Nie wiesz?To ja ci powiem... wszyscy uważają go za świnię.To
                                nic, że chcesz wszystko wyjaśnić.Ci ludzie, wiedzą lepiej.Myślisz, 
                                że w moim przypadku byłoby inaczej?Myślisz, że dlatego, że jestem
                                siatkarzem, Ci ludzie postrzegaliby mnie inaczej?Sądze, że nie.Ba!
                                Jestem tego pewien.Samanta, nawet nie wiesz, jak mocno
                                cię kocham.Chciałbym być z tobą, mieć w tobie oparcie, poświęcić
                                ci życie, wieczorami zasypiać obok Ciebie, a rano przygotowywać
                                nam śniadanie.Chcę być częścią twojego życia, razem z tobą 
                                zapisać nową kartę w historii.Obydwoje tego chcemy i wiem
                                o tym bardzo dobrze, ale jest coś, co nie pozwala na to.
                                Chyba zgodnie twierdzimy, że chodzi o Dagmarę i Oliwiera.
                                Musisz wiedzieć, że ich też kocham, ale coś w środku jest
                                silniejsze ode mnie i podpowiada mi, bym o ciebie walczył
                                Dzisiaj wieczorem wracam do Bełchatowa, ale to nie będzie
                                koniec.Jeszcze wrócę, i to niedługo.. i zawalczę, chociaż 
                                będziesz temu przeciwna.      
                                                                                        Michał.

Otarłam łzy, po czym przyłożyłam do serca ten list.Winiarski napisał w nim wszystko to, co czuje.Chyba właśnie to mnie tak bardzo wzruszyło.Szczerze napisał o wszystkim, o mnie, o swojej rodzinie, o uczuciach, które w nim siedzą.Jeszcze nikomu tak na mnie nie zależało.

***
Jedenastka dodana :)
Jestem pod wielkim wrażeniem tych wszystkich wejść.Dla innych to nic, ale dla mnie to jest naprawdę bardzo ważne.Dziękuje bardzo :)
Pozdrawiam!
                        

środa, 22 maja 2013

Chapter ten.''Teraz ja mówię koniec.''

Miałam nadzieje, że Michał da sobie spokój ze mną i zajmie się rodziną, a ja będę mogła ponownie udawać, że nic się nie stało, jest jednak inaczej.Stoimy razem w drzwiach, próbując dojść do porozumienia.Mówiąc delikatnie, nie wychodzi nam to najlepiej.
- Masz rodzinę!- powtórzyłam poddenerwowana.
- Nie musisz mi tego powtarzać.. dobrze o tym wiem.- westchnął, opierając się o ścianę, na której wisiał jedyny w całym domu obraz.
- Muszę, bo cały czas mówisz tak, jakby ich nie było.
Odwróciłam się, słysząc Karola, mruczącego coś sobie pod nosem.Podejrzewałam, że nasza rozmowa zaraz go obudzi, dlatego zaproponowałam spacer.Szybko się przebrałam się, w końcu trochę głupio chodzić po mieście, w piżamie.Nawet, o ósmej rano.Założyłam buty, zostawiłam kartkę na stole i wyszliśmy z mieszkania.Ruszyliśmy jedną z alei najbliższego parku.
- Czyli kłamałaś mówiąc wtedy, że mnie kochasz, tak?
- Nie, oczywiście, że nie..- przeczesałam dłonią włosy, które rozwiewał przyjemny wietrzyk.
- To o co chodzi?
Usiedliśmy na jednej z ławek.Mimo wczesnej pory miasto było pełne ludzi.Niektórzy zaprowadzali dzieci do szkół, inni sami musieli iść do pracy, a jeszcze innych pogoda zmotywowała do opuszczenia mieszkań.Nerwowo stukałam palcem o drewnianą ławkę.
- Po prostu zdałam sobie sprawę z tego, co robię ze swoim życiem i twoim również...
- Ale chodzi o...
- Mogę dokończyć?
- Tak, przepraszam.- rozejrzał się po parku, po czym ponownie zatrzymał wzrok na mnie.- Mów dalej, już nie będe przerywać.- uśmiechnął się.
- Nie chcę włazić w wasze życie z butami, poza tym nie po to kończyliśmy związek między nami, żeby teraz do siebie wracać, prawda?
- Wtedy chodziło o ciąże.
- Tylko, że nie byłoby jej, gdyby nie to, że przespałeś się z Dagmarą.- ponownie kilkakrotnie stuknęłam dłonią, w ławkę.
Wszystkie wspomnienia wróciły.Nigdy nie lubiłam tego momentu.Ale najgorsze są te myśli, jak wyglądałoby teraz moje życie, gdybym tamtego dnia nie usłyszała od Winiarskiego słów to koniec, które tak dobrze pamiętam do dziś.Możliwe, że po roku zapomnielibyśmy o sobie.Osobiście wolę drugą wersję, te bajkową - i żyli długo i szczęśliwie.
- I widzisz, to musiało się tak skończyć.Ty masz swoje życie, ja swoje..- wzięłam głęboki oddech.- i dlatego powinniśmy zakończyć te znajomość.
Teraz ja mówię koniec.Nie chcę tego, tak cholernie tego nie chcę, ale wszystko, co ma swój początek, musi mieć też swój koniec.Czułam, jak do oczu napływają mi łzy.Podbródek zaczął delikatnie drżeć.Odwróciłam głowę, nie chcąc okazywać smutku.Michał złapał moją dłoń.
- Nie, to nie może się tak skończyć.To w ogóle nie może się skończyć.-przysiadł się bliżej, wciąż trzymając mnie za rękę.
- To musi się skończyć.
Wróciłam do mieszkania.Zamknęłam drzwi na klucz.Usiadłam na podłodze, chowając twarz w dłoniach.Dlaczego innym się układa, a mi nie?Dlaczego wszystko jest przeciwko mnie?Czy to wszystko w końcu nie może się uspokoić?
Kiedy tylko w miarę doszłam do siebie, wzięłam się za przeszukiwanie ofert pracy.Niestety nic sensownego nie znalazłam.Karol również, mimo tego, że razem przejrzeliśmy około trzystu ofert.

***
Dziękuje za te wszystkie wyświetlenia i każdy komentarz :) Miło wiedzieć, że ktoś czyta moje wypociny.Osobiście jak na razie jestem zadowolona z tego bloga i przebiegu całej akcji w opowiadaniu.Zobaczymy jak będzie dalej :) Do następnego! ;)*

sobota, 18 maja 2013

Chapter nine.''Słońce, promieniami oświetliło całą sypialnię.Niechętnie podniosłam się z łóżka, słysząc pukanie do drzwi.''

Ból głowy nie dawał o sobie zapomnieć, a tabletki, ani kolejne herbaty nie pomagały.Dodatkowo Kłos wciąż się do mnie nie odzywał.
- Karol, nie gniewaj się już.- dosiadłam się do środkowego, obejmując ramieniem.- Wyłączając ten cholerny telefon, nie spodziewałam się takiego poruszenia.Przepraszam.- uśmiechnęłam się.
- Nie pomyślałaś o tym, że będziemy się martwić?
- Szłam do pubu..
- Tam spotkałaś Andrzeja?
- No tak.. no i idąc tam, chciałam odpocząć, no i co najważniejsze mieć chwile spokoju, na złapanie oddechu.
- Ehh....
- To co, zgoda?- zapytałam, z nadzieją w głosie.
- Tak.- po tych słowach, od razu mocno go przytuliłam.- Ale teraz wyjaśnij, dlaczego tak szybko wyjechałaś.Coś się stało?- powoli się od niego odsunęłam, siadając po drugiej stronie kanapy.
- Wiedziałam, że o to zapytasz.- westchnęłam, przeczesując dłonią włosy.
- Na moim miejscu też byś pytała.- oznajmnił.- Więc, jak było?- westchnęłam ciężko.- Chodzi o Winiara, tak?
Jak on mnie dobrze zna.Nie zdążyłam powiedzieć słowa, a Karol już wiedział, kogo dotyczyć będzie rozmowa.Przed oczyma ponownie miałam Oliwiera i Dagmarę, czyli najważniejsze osoby w życiu Winiarskiego.
- No tak.- nerwowo pogładziłam dłonią kark.- Wyszło tak, że.. trafiliśmy razem do łóżka...
- Coo?!
Kłos od razu wstał z miejsca.Nerwowo zaczął krążyć po pokoju.Do oczu napłynęły mi łzy, które przypominały deszcz, zalewający właśnie Kielce.Uległam, żałuję, ale coś było silniejsze ode mnie.Nazywają to miłością.
- On ma rodzinę.. wiesz co będzie, jak Dagmara się o tym dowie?
- Dlatego ma się nie dowiedzieć..- oznajmiłam, ocierając rękawem policzek, mokry od łez.- Stało się.
Było jakoś po dwudziestej, kiedy przypomniałam sobie o meczu Delecty.I to dzięki Karolowi, który kontaktował z Andrzejem.Podobno spodziewał się mojej nieobecności.Czemu? Nie wiem, bo o to środkowy nie zapytał.
- Mogę przenocować u Ciebie?
- Oczywiście, że tak.- oznajmiłam, szykując sobie łóżko do spania.- Masz do wyboru salon i wolny pokój.- uśmiechnęłam się lekko.
- Przepraszam Samanta, nie powinienem tak zareagować.. w końcu to twoje życie i twoje decyzje.
- Karol, dobrze wiesz, ile się przyjaźnimy... czasami wysłuchuje od Ciebie rad, a czasami dostaje ochrzant.- zaśmiałam się, gdy po moich słowach Kłos się uśmiechnął.- Czuje jakbym miała drugiego brata.
Słońce, promieniami oświetliło całą sypialnię.Niechętnie podniosłam się z łóżka, słysząc pukanie do drzwi.Siódma - wymarzona godzina do przyjęcia niespodziewanego gościa.Byłam pewna, że jest to Wrona.Po cichu, na palcach minęłam salon, gdzie na kanapie spał środkowy.Gdy tylko otworzyłam drzwi, do mieszkania wpakował się Winiarski.
- Co Ty tu robisz?- zapytałam, zaskoczona jego obecnością.
- Myślałaś, że tak to zostawię?
- Tak, bo nie mamy już o czym rozmawiać.- westchnęłam, zerkając w stronę kanapy.
- Słucham?
- To był błąd, zapomnijmy i będzie po problemie.
- Chcesz zapomnieć?- zapytał zdziwiony.- Jeszcze dwa dni temu mówiłaś, że mnie kochasz, a teraz chcesz tak po prostu zapomnieć?- Karol przekręcił się na drugi bok.
- A mam inny wybór? Nie zapominaj, że masz rodzinę.

***
Dziękuje bardzo za te 1740 wejść! Nie myślałam, że aż tyle osób odwiedzi tego bloga :) I to w tak krótkim czasie :> Jeśli czytasz=skomentuj, to bardzo motywuje :)
Miłego weekendu!

piątek, 10 maja 2013

Chapter eight.''Czterdzieści osiem nieodebranych połączeń, z tego ponad trzydzieści od siedzącego ze mną w mieszkaniu środkowego, kilka od Mariusza i trzy... od Michała.''

Opuściliśmy lokal, jakoś po północy.Miasto mimo późnej pory tętniło życiem.Nie byłabym sobą, nie myśląc, skąd i dokąd Ci ludzie tak chodzą.Z natłoku myśli, wyrwał mnie mój towarzysz.
- Przypomnij mi.. gdzie Ty mieszkasz?- uśmiechnął się.
- Tutaj za rogiem skręcimy i będziemy już prawie na miejscu.- wskazałam dłonią przed siebie.
Chciałam przejść już ten kawałek i móc bez jakichkolwiek przeszkód oddać się w objęcia Morfeusza.Odwróciłam głowę w kierunku Wrony.Mimo, iż było po dwunastej, dokładnie mogłam się mu przyjrzeć.Nie dochodziło do mnie, że jeszcze godzinę temu spowiadałam się Andrzejowi z wielu rzeczy, a tym samym z relacji, z Winiarskim.Ten ponad dwumetrowy facet wiedział o mnie, więcej niż własny brat! Mimo wszystko nie żałowałam tych wypowiedzianych słów.Poczułam ulgę, mogąc wydusić z siebie, to z czym nie czułam i nadal nie czuje się najlepiej.
- To tu.- uśmiechnęłam się, zerkając na wysoki budynek mieszkalny.- Wejdziesz?- zapytałam, ruszając w stronę drzwi wejściowych.
- No wiesz, jest jakby to powiedzieć.. dość późno.- zaśmiał się.
- Mi to nie przeszkadza, poza tym z tego, co wiem Wasz hotel jest na drugim końcu miasta.
- No, ale..
Niecałe dzięsięć minut później siedzieliśmy już w moim mieszkaniu.Zawsze byłam uparta, więc Kraczący nie miał ze mną szans.
Kiedy się obudziłam, na zegarku dochodziła trzynasta.Obok mnie siedział Andrzej, oglądając telewizję.Strasznie boli mnie głowa.Wczorajszy wieczór, ledwo pamiętam.Leżałam, próbując skojarzyć fakty.Po chwili dostałam do rąk herbatę.
- Dziękuje.- uśmiechnęłam się, siadając po turecku.- Długo już nie śpisz?- upiłam łyk.
- Nie wiem może trochę ponad dwadzieścia minut.
- Czyli nie tylko, ja sobie pospałam.- zaśmiałam się, mimo silnego bólu głowy.
- No, nie tylko ty.- zerknął na ścienny zegar.- Poza tym zaraz muszę się zbierać.
- Mecz, tak?
- Dokładnie tak.Może wpadniesz?
- A o której gracie?
- Siedemnasta.- uśmiechnął się.- To, co.. będziesz?
- Postaram się, w razie czego zadzwonię.. tylko musisz podać mi swój numer.
Zaczęłam poszukiwania komórki.Kiedy już miałam ją pod ręką, usłyszałam pukanie do drzwi.Byłam w szoku, gdy do mieszkania wszedł Kłos.
- Ja nie wiem, co Ty sobie myślisz, ale ja siedzę w tym Bełchatowie i się martwię, bo nie odbierasz żadnych telefonów!
- Karol, po prostu miałam wyłączony...
- Dobrze wiedzieć, naprawdę!
Weszliśmy, wciąż się kłócąc do salonu, gdy nagle środkowy stanął, jakby zobaczył ducha.Nic nie mówiąc, stał w miejscu.
- Cześć Karol.- przywitał go Wrona.
- Cześć Andrzej.- odpowiedział niepewnie.Kiedy już doszedł do siebie, wypił ciepłą herbatę i na spokojnie usiedliśmy w salonie, zapytał.- To wy się znacie, tak?
- Teraz już tak.- zaśmialiśmy się razem.
Wyjaśniliśmy mu wszystko, co i jak, po czym Wrona udał się do hotelu.Było kilka minut po piętnastej, kiedy lunął deszcz, a niebo z lekka pociemniało, zapowiadając burzę.W końcu włączyłam telefon.. czterdzieści osiem nieodebranych połączeń, z tego ponad trzydzieści od siedzącego ze mną w mieszkaniu środkowego, kilka od Mariusza i trzy...od Michała.Postanowiłam oddzwonić do brata.Dało się usłyszeć, że nie był zadowolony z wcześniejszego powrotu.Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby dowiedział się o nocy spędzonej z Michałem.

***
No i jest trochę dłuższy rozdział.. postaram się pisać takie częściej :) Pozdrawiam i do następnego!
Czytasz=skomentuj, to cholernie motywuje :)

piątek, 3 maja 2013

Chapter seven.''Zbliżała się dwudziesta, gdy dosiadł się do mnie uczestnik zabawy, którą obserwowałam.''

Trzygodzinna podróż to prawdziwa katorga, ale cel osiągnięty.
Zdjęłam niebieskie szpilki, dając odpocząć nogą, które przezwyczajone były do niższych butów i adidasów.Ruszyłam do łazienki.Wzięłam szybki prysznic, po czym wróciłam do salonu.Zajęłam się przeszukiwaniem ofert pracy.Chciałam jak najszybciej ponownie czymś się zająć, jednak mimo upływającego czasu nie znalazłam nic dla siebie.Ponad sto ofert i nic.
- Świetnie.- mruknęłam pod nosem, odkładając laptopa.
Postanowiłam dać sobie spokój z dzisiejszymi poszukiwaniami.Zbliżała się dziewiętnasta.Za oknem wiatr powoli cichł.Tylko, co niektóre drzewa lekko, a zarazem uspokajająco poruszały gałęziami.Moje skupienie przerwał dzwoniący telefon.
- Tak.Słucham?- nie patrząc na ekran, odebrałam.
- No cześć, Samanta.Znowu u Mariusza jesteś?
Karol, no tak.Kiedyś w końcu musiał zauważyć, że długo mnie nie ma.
- Oo, cześć.Nie, nie jestem u niego...- zarzuciłam na siebie płaszcz.- Wróciłam do Kielc.- oznajmiłam,  opuszczając mieszkanie.
- Że co? Przesłyszałem się, tak?- zapytał, z niedowierzaniem w głosie.- Dlaczego?
- Tak, po prostu.Wiesz, co.. właśnie idę na rozmowę o pracę, no i muszę kończyć.Miłego wieczoru!
Nie miałam ochoty nikomu się spowiadać, dlatego kiedy tylko skończyłam rozmowę z Kłosem, wyłączyłam telefon.Schowałam go do kieszeni, skręcając w uliczkę, gdzie znajdował się jeden, z bardziej znanych pubów w mieście.Usiadłam przy ladzie, zamawiając duże piwo.
Zbliżała się dwudziesta, gdy dosiadł się do mnie uczestnik zabawy, którą obserwowałam.Znajoma twarz, ale przez ilość alkoholu jaką spożyłam, nie mogłam określić z kim mam przyjemność rozmawiać.
- Byłem pewny, że dłużej zostaniesz w Bełchatowie.Czyżby Karol miał Cię dość?- zaśmiał się.
Dodatkowo sporo o mnie wie.Postanowiłam w pewien sposób, dowiedzieć się, kim jest.
- A Ty co tu robisz? Jakiś mecz?
- Akurat gramy z Effectorem.
- Yhm.A długo jesteście? W ogóle jak się jechało?- język strasznie mi się plątał.
- Od piętnastej bodajże.Długoo, w końcu z Bydgoszczy do Kielc jest kawałek.
Trafiłam w samo sedno!Wrona.Aż dziwne, że od razu go nie poznałam.Odstawiłam kieliszek kawałek dalej, obiecując sobie, że więcej, tego wieczoru już nie wypiję.
- Racja.
- A teraz opowiadaj, czemu już wróciłaś.
- Drogi Andrzeju, ledwo Cię znam, a mam opowiadać Ci o swoim życiu? Czy nie jest to niedorzeczne?- spojrzałam na Kraczącego, śmiejąc się.

***
Siódemka gotowa :) Dziękuje za każdy zostawiony tu komentarz, a także te 1,200 wejść :) Pozdrawiam i całuje! ;*
Czytasz=skomentuj :))