piątek, 26 kwietnia 2013

Chapter six.''Poddałam się jego delikatnym ustom, które zaczęły zdobić moją szyje.''

Wieczorem pogoda diametralnie się zmieniła.Wycieraczki zgarniały deszcz.Niebo pociemniało, a w oddali słychać było nadchodzącą burzę.Oliwier wrócił do domu z mamą, która podjechała po niego, kiedy tylko Michał zadzwonił, że syn źle się czuje.Pozostało oddać jeszcze tylko Arka.Sięgnęłam do kieszeni.Sms od Pauliny.
- Niecierpliwią się.- oznajmiłam, gdy podjechaliśmy pod dom Wlazłych.
Podprowadziłam młodego pod drzwi, gdzie podziękował mi za cały, spędzony razem dzień.Porozmawiałam jeszcze chwilę z Mariuszem i wróciłam do auta.
- Odwieziesz mnie?
- Tak, tak.
Ruszyliśmy ulicami Bełchatowa.Krople deszczu osiadały na szybach samochodu, a Perfect, piosenką ''Niepokonani'' umilał nam drogę.Zdążyliśmy wyjechać na jedną z głównych ulic, kiedy Michał zaczął opowiadać o życiu rodzinnym.
- Ogółem mało czasu ze sobą spędzamy.. ale chyba nie tylko to jest naszym problemem, bo nawet jak jesteśmy razem w domu, nie mamy o czym rozmawiać.- westchnął ciężko.
- Nie wygląda to najlepiej.A wykazujesz chociaż jakieś chęci rozmowy?- przeczesałam dłonią włosy.
- Teraz już nie.Kiedyś próbowałem, ale teraz chyba nie widzę w tym sensu.
Nim się obejrzałam byliśmy już na miejscu.W sumie cieszyłam się z tego.Nie miałam pojęcia, jak rozmawiać z Michałem, o jego małżeństwie.Dodatkowo nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć.Zauważyłam, że Winiarski, co chwilę odrzucał kolejne połączenia.Kiedy sięgałam torbę, zauważyłam, że to Dagmara do niego dzwoni.Postanowiłam jednak nie poruszać tego tematu.Nasunęłam kaptur na głowę.
- Miłego wieczoru.
Już miałam wysiadać, kiedy Michał złapał mnie za rękę.Odwróciłam się, jednak nie zdążyłam nawet zapytać, o co chodzi.Nasze usta spotkały się w pocałunku.Po chwili zeszłam na ziemię.
- Takim sposobem to Ty na pewno nie uratujesz swojego związku.
Wysiadłam z samochodu, by już chwilę później siedzieć w ciepłym mieszkaniu.Na kuchennym blacie, prócz dzisiejszej prasy, czekała na mnie kartka.Jak się okazało Karol pojechał razem z Aleksandrą do Wrocławia.Już szłam do salonu, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.Może to Kłos, pomyślałam.Ku swojemu zdziwieniu ponownie moim oczom ukazał się Winiarski.
- Brakowało mi Ciebie.
Tym razem już nie potrafiłam się oprzeć.W jego ramionach czułam się bezpieczna i potrzebna.Poddałam się jego delikatnym ustom, które zaczęły zdobić moją szyje.Michał widząc, że nie stawiam żadnych oporów posunął się o krok dalej.Ruszyliśmy w stronę salonu, zostawiając na podłodze w korytarzu nasze ubrania.

Dręczą mnie cholerne wyrzuty sumienia.Wiem, że źle zrobiłam, teraz już wiem.. ale to było silniejsze ode mnie.Jego rodzina, Oliwier, Dagmara.Nawet o nich nie pomyślałam.Czuje się jak ostatnia szmata.Oszukuje samą siebie, tłumacząc sobie, że to tylko chwila słabości.Następnego dnia, kiedy tylko się obudziłam, spakowałam rzeczy i wróciłam do Kielc, próbując zapomnieć o całej tej sytuacji.

***
Szósteczka, mam cichą nadzieje, że się podoba :)
Dziękuje za prawie tysiąc wejść i za wszystkie komentarze.Naprawdę miło wiedzieć, że jest ktoś dla kogo warto pisać :> Pozdrawiam ciepło, do następnego! :*
Czytasz=skomentuj :)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Chapter five.''On ich kocha.Kocha Oliwiera, kocha Dagmarę, a to co było między nami powinno być zapomniane.''

Na nogi od rana postawiła mnie mocna kawa.Za oknem słońce, jakiego dawno nie było.Spożytkuje to, pomyślałam.Z pomocą Kłosa, załatwiłam Mariuszowi i Paulinie bilety do teatru, na spektakl, o którym bratowa wspominała podczas wczorajszej kolacji.Zaraz po obiedzie, wsiadłam w samochód i pojechałam do Wlazłych.
- Dobra, idźcie już i o nic się nie martwcie.- dodałam, zamykając drzwi.
- Aa, zapomniałbym.Za niecałą godzinę Michał wpadnie razem z Olkiem.- uśmiechnął się, zerkając na zegarek.
- Winiarski?
- A spodziewasz się kogoś innego?- zażartował, po czym wsiadł do samochodu, w którym czekała Paulina i odjechał.
- Aha.
Nie wiedziałam, czy cieszyć się z tego powodu, że spędzę z nim trochę czasu, czy nadal próbować zapomnieć, chociaż i tak nie przyniesie to żadnego rezultatu.Chciałabym wrócić już do Kielc.. zacząć  ponownie normalnie żyć, bez Winiarskiego.

Oliwier, to właśnie ten chłopiec przewrócił życie Michała do góry nogami.To właśnie on wprowadził takie zmiany w moich planach dotyczących przyszłości.I to właśnie on był przyczyną rozłamu naszego związku.Był tak podobny, do swojego taty, ze zdjęcia, które wciąż trzymam w portfelu.Myślałam, że będę go nienawidzić, a jak się okazało w pewnym sensie go pokochałam.Zdałam sobie także sprawę z tego, co mówił.Cała trójka bardzo mocno się kochała, a ja ponownie powinnam wrócić na ziemię i przestać wyobrażać sobie nie wiadomo, co.On ich kocha.Kocha Oliwiera, kocha Dagmarę, a to co było między nami powinno być zapomniane.

Dość szybko wybyliśmy z domu, na miasto.Chłopcy zażyczyli sobie plac zabaw, a potem lodziarnię, a mi, podobnie jak Winiarskiemu było na rękę spędzenie dnia na słońcu, a nie w domu przed telewizorem.Usiedliśmy na jednej z ławek, nie odrywając wciąż wzroku od bawiących się dzieci, w których tłumie był Oli i Arek.
- Oliwier jest strasznie do Ciebie podobny.- uśmiechnęłam się.
- Wiem.- niezręczna cisza.- A ja, jak tak patrzę na Twój stosunek do dzieci to stwierdzam, że nadawałabyś się na mamę.- chyba wolałam ciszę.
- Nie przesadzajmy.
Miałam taką ochotę, żeby poinformować go, że powinien myśleć o tym wcześniej, a tak dokładniej pięć lat temu, zamiast teraz.. jednak się powtrzymałam.
- A tak w ogóle masz kogoś?
- Nie, nie mam.- ponownie natknęłam się na jego wzrok.- A Tobie jak układa się z Dagmarą?- odpowiedzią na moje pytanie było głośne westchnięcie.- Przepraszam, może nie powinnam pytać.- zerknęłam na bawiących się chłopców.
- Nie, nic się nie stało.. po prostu między nami nie jest teraz najlepiej.
- Coś się dzieje?
Podbiegł w naszą stronę Oliwier, który chciał już iść po lody.Zgarnęłam Arka i ruszyliśmy w stronę cukierni.
- Nie chcę mówić przy Olim.. porozmawiamy potem.- oznajmił Michał, kiedy usiedliśmy przy stoliku.
- Rozumiem.- uśmiechnęłam się w jego kierunku.


***
No i piąteczka w Waszych rękach :) Chciałabym podziękować za wyróżnienia w tym całym Liebster Award, niestety nie bawię się w takie rzeczy :> Nie miejcie mi tego za złe, po prostu nie dla mnie takie rzeczy :p Pozdrawiam serdecznie! ;*
Czytasz=skomentuj :)

piątek, 19 kwietnia 2013

Chapter four.''Właśnie tego się obawiałam, prawdy... prawdy, że nie zapomniałam o nim, że nie potrafiłam.''

Wczoraj i przedwczoraj bardzo cieszył mnie fakt, że nareszcie powiedziałam szefowej, to co dręczyło mnie od początku pracy, w klinice.. dzisiaj jednak perspektywa życia bez pracy nie była już tak kolorowa.Nie wiem, gdzie znajdę zatrudnienie,ponieważ w Kielcach coraz trudniej o dobrą pracę.Ale to nie problem na tą chwile.Teraz liczy się tylko i wyłącznie wyjazd do Bełchatowa.

Na zegarku dochodziła czternasta, kiedy na jednym z przydrożnym znaku ujrzałam napis ''Bełchatów wita''.To jesteśmy na miejscu, pomyślałam.Minęłam kilka skrzyżowań, zanim trafiłam pod dom Kłosa.Przywitanie było bardzo miłe, zjadłam obiad w towarzystwie Karola i Aleksandry, a potem miałam przyjemność być na treningu Skry.Wiedziałam, że nie jest to najlepszym pomysłem, ale nie miałam zbytnio do gadania, ponieważ Kłosik zaplanował nam już cały tydzień, co do sekundy.Moje serce od razu zabiło mocniej, kiedy na parkiet wszedł Winiarski.Właśnie tego się obawiałam, prawdy...prawdy, że nie zapomniałam o nim, że nie potrafiłam.Na szczęście, nawet nie spojrzał w stronę trybun, bynajmniej tak mi się wydawało.Trening dobiegał końca, gdy zaczęłam swój obchód, po bełchatowskiej hali.
- Samanta? - znam ten głos..wiedziałam, już kto stoi za moimi plecami, dlatego chciałam, żeby był to zły sen.
- Cześć Michał.- niechętnie się odwróciłam.
- Ty tu?
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale mam tu brata.
- Pamiętam.
Podszedł bliżej, ułatwiając mi przyjrzenie się.Prawie nic się nie zmienił.Doszło mu tylko kilka zmarszczek i obciął się.Nie miał już dłuższych włosów, przysłaniających twarz.Mówiąc zupełnie szczerze, spodziewałam się większych zmian w jego wyglądzie, po tak długiej przerwie.
- Przepraszam, ale muszę iść.- wyciągnęłam telefon, odrywając się od jego wzroku.- Karol czeka.- uśmiechnęłam się lekko.
- Rozumiem, idź.- ruszyłam w stronę wyjścia.- A na długo przyjechałaś?
- Na tydzień.- odwróciłam się ponownie w jego stronę.
- Jest możliwość, żeby się spotkać?
- Może.. pożyjemy, zobaczymy.Miłego.- odpowiedziałam, po czym ruszyłam dalej.
Krótki dialog, króciutki, a ja już wiedziałam, że nie chcę więcej spotkać Michała na swojej drodze.Zbliżała się osiemnasta, kiedy Karol podwiózł mnie do brata.Widząc w drzwiach Paulinę, od razu mocno ją przytuliłam.
- Ale się zmieniłaś.- weszłyśmy razem do kuchni.Na ręce wskoczył mi uśmiechnięty Arek.
- Cześć.
- Cześć ciociu.
Ciociu, jak to dumnie brzmi.Jeszcze nikt tak do mnie nie powiedział.
- Mam coś dla Ciebie.- wyciągnęłam zza pleców torbę z niespodzianką dla młodego.
- Dziękuje.- mocno mnie przytulił, po czym wrócił do salonu, gdzie układał puzzle.
Reszta wieczoru minęła równie miło.Chętnie spotykałabym się z całą trójką częściej.Czułam, że mam w nich oparcie.W końcu rodziców straciłam sześć lat temu i oni od tamtego czasu są mi najbliżsi.
Dziewiąta wieczorem, a Kłos ma gościa.Weszłam do salonu, gdzie siedział z Andrzejem Wroną, oglądając mecz.Chyba Borussii, bo cały czas gadali o grze Łukasza Piszczka.
- Cześć.- usiadłam między nimi na kanapie, zerkając w stronę Kraczącego.- Samanta jestem.- upiłam łyk piwa, które stało na niewielkim stoliku, obok kanapy.
- Andrzej.- oderwał wzrok od telewizora.- Ej, Karol, to Twoja dziewczyna?- wybuchnął śmiechem, a środkowy razem z nim.
- Nie, bardzo dobra znajoma.
- Ooo, czyli wolna.- rozmarzył się.
- A Ty, zaczepny, hehe.
Rozmawiałam, kontaktowałam, chociaż w głowie miałam i tak coś innego, a dokładniej kogoś.. Michała.

***

No to, jest i czwóreczka :) Dziękuje za te wszystkie wyświetlenia! :) Pozdrawiam! ;*
Czytasz=skomentuj :)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Chapter three.''Wieczorem udałam się samotnie na miasto, w celu zatopienia smutków w alkoholu.''

Perspektywa Samanty:
Dzień zapowiadał się świetnie.Od rana dopisywał mi humor. Tylko niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy.Na dywanik zawołała mnie szefowa.Po pierwszych kilku słowach, które padły z jej ust, wiedziałam już, że nie będzie to miła rozmowa.
- Żadnego urlopu nie masz wpisanego, więc w środę normalnie, na ósmą masz być w pracy.
Myślałam, że rozszarpię tą żmije, skończyło się jednak inaczej, bo bez użycia jakiejkolwiek przemocy.Posypało się jednak sporo ostrych słów, w szczególności z moich ust, ale nie mogłam zachować się inaczej, w szczególności, że ona dobrze wiedziała o tym urlopie, bo to z nią go ustalałam.W końcu nie wytrzymałam i dałam sobie spokój z pracą w tej klinice, z tymi ludźmi, z tą szefową.Byłam zadowolona, że w końcu nie dałam sobą pomiatać.. można powiedzieć, że poczułam się, choć przez chwilę dumna.Miałam jednak wiele do przemyślenia, dlatego wieczorem udałam się samotnie na miasto, w celu zatopienia smutków w alkoholu.

Zaraz środa.Ponownie to miasto.Chwila zawahania.Czy ja aby na pewno chcę tam jechać? Odpowiedź jest jedna, nie chcę. Wolę być tu, zapominając o tym wszystkim, co się działo w Bełchatowie przed pięć laty, o tych trzech latach spędzonych u boku Michała.I o dniu, kiedy bajka zniknęła jak bańka mydlana.

Perspektywa Mariusza:
Ogółem podróże z miasta do miasta, by zagrać mecze są dość męczące i nudne.W tym przypadku było jednak inaczej.Jadąc do Kielc zastanawiałem się, jak zmieniła się siostra, natomiast wracając stamtąd niecierpliwie oczekiwałem, by poinformować Paulinę o niespodziance, jaką jest przyjazd Samanty.
- Cześć kochanie.- kiedy wróciłem, krzątała się po kuchni, jednak dla mnie zrobiła sobie przerwę.Mocno mnie przytuliła, gdy nagle na ręce skoczył mi Arek.- Mam dla was niespodziankę.- chciałem jak najdłużej potrzymać ich w niepewności.
- No mów, tato.- uśmiechnął się do mnie.
- Będziemy mieli gościa, Samanta wpada w środę.
- W końcu znowu ją zobaczę... tyle lat minęło od ostatniego naszego spotkania.- zaczęła wspominać.- Czyli na wieczór w środę szykować jakąś kolacje, tak?- przytaknąłem jej.
Kiedy kładliśmy się już do łóżka, Paulina wróciła do tematu Samanty.Zaczęła pytać o jej wygląd, charakter, o to czym się zajmuje i czy wiem, dlaczego wtedy uciekła.Niestety nawet ja, chociaż jestem bratem nie byłem tak wtajemniczony w jej życie osobiste.

***
Trzeci rozdział oddaje w Wasze dłonie :) Mam nadzieje, że się podoba, no i że powoli powiększa się grono czytelników.Pozdrawiam i całuję! ;*
Będę wdzięczna za wyrażanie opinii w komentarzach.

sobota, 6 kwietnia 2013

Chapter two.''Strach przed ponownym zobaczeniem Michała był jednak silniejszy ode mnie.''

Kolejny trudny dzień w pracy.Tłum ludzi przedarł się dzisiaj korytarzem, do gabinetów naszych, najlepszych, Kieleckich psychologów.Dodatkowo mnóstwo papierkowej roboty, przez co w domu byłam ponad dwie godziny później, niż było zapowiedziane.Na zegarku wybiła osiemnasta, kiedy Mariusz zapukał do moich drzwi.Gdy otworzyłam przez chwilę stał w osłupieniu.Tatuaże, kolczyki i ogólny mój wygląd.. to zupełne przeciwieństwo tego, co widział niecałe pięć lat temu.Chwilę potem byłam już w jego ramionach, ponieważ zebrało mu się na przytulanie.
- To dla Ciebie.- podał mi butelkę wina.
- Dziękuje.Rozbierz się i chodź.- wskazałam dłonią kierunek.
- Ładnie mieszkasz.- rozejrzał się po całym mieszkaniu, a ja tylko się uśmiechnęłam.
- Proszę, siadaj.
Zasiedliśmy razem przy stole.Rozmowa była dość sztywna, a my mimo tego, że nie widzieliśmy się sporo czasu, nie mieliśmy o czym rozmawiać.Wszystko zmienił alkohol.Obydwoje strasznie się rozgadaliśmy.Padło z naszych ust sporo słów, dodatkowo były łzy i salwy śmiechu.
Rano strasznie bolała mnie głowa.Na szczęście, była niedziela, więc dzień wolny od pracy.Widząc leżący na blacie kuchennym bilet, przypomniałam sobie o zaproszeniu, które dostałam od brata.Strach przed ponownym zobaczeniu Michała był jednak silniejszy ode mnie, dlatego cały dzień spędziłam w domu.Wieczorem odwiedził mnie Karol wraz z Mariuszem, którzy już jutro wracają.
- Samanta, wpadnij, chociaż na weekend do Bełchatowa..- spojrzałam na brata, gdy przypomniało mi się jak wczoraj mówił o Paulinie i Arku.
- No właśnie, albo na tydzień.- przeniosłam wzrok na Karola.
- Dobrze, pasuje wam następna środa?- na twarzach chłopaków zagościł uśmiech.
- Oczywiście!
Kilka minut przed dwudziestą ponownie zostałam sama.Miałam czas na przemyślenia związane ze środą, jak i całą tą sytuacją, ponownym spotkaniem, po tak długim czasie z bratem.Nigdy nie przyszło mi przez myśl, że ponownie zawitam, choćby na kilka dni, do Bełchatowa, do miasta, z którego jeszcze pięć lat temu uciekłam.

***
Przepraszam, że taki krótki.. :) Musicie mi jednak wybaczyć, brak czasu :) Pozdrawiam!
Czytasz=skomentuj, będzie mi niezmiernie miło :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Chapter one.''Wtedy właśnie widziałam Cię po raz ostatni.''

Dobrze pamiętam dzień twojego ślubu.Szedłeś z charakterystycznym uśmiechem na twarzy, w stronę ołtarza.Obok ciebie ona, Dagmara.Goście z zachwytem patrzyli na młodą parę, nie zauważając nawet zaokrąglonego, u Panny Młodej brzuszka.Byłeś szczęśliwy jak nigdy dotąd, kiedy w końcu złożyliście przysięgę małżeńską.Nadal po głowie chodzi mi moment składania życzeń, bo wtedy właśnie widziałam Cię po raz ostatni.

- Cześć, siostrzyczko.- usłyszałam głos w telefonie.
Mariusz, hmm.. skąd ma mój numer, skoro zmieniłam go zaraz po ucieczce do Kielc? Dlaczego przypomniał sobie o mnie po ponad pięciu latach zupełnej ciszy między nami?
- Witam.- odpowiedziałam, bez jakiejkolwiek radości w głosie.- Skąd masz mój numer?- zaczęłam zakładać buty, ponieważ właśnie szykowałam się do pracy.
- Też się cieszę, że Cię słyszę.- westchnął.- Od twojego najlepszego kolegi.- dodał, po chwili ciszy.
Kłos, wiedziałam.Z nim jedynym utrzymywałam kontakty.Chodził ze mną do jednej szkoły.Od tamtego momentu strasznie się zaprzyjaźniliśmy i mimo tego, że On jest teraz w Bełchatowie, a ja w Kielcach cały czas się widujemy, kiedy tylko jest taka okazja.
- Aha, fajnie.. na pewno mu podziękuje.- wyszłam przed dom, zamykając drzwi.- W jakim celu dzwonisz?- ruszyłam w stronę garażu.
- Zaraz gramy mecz z Effectorem, no i pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać.Co Ty na to?
- Dobra, okej.. odezwę się dzisiaj wieczorem, ale teraz muszę kończyć, bo właśnie wybieram się do pracy.- wsiadłam do samochodu.
- Trzymam Cię za słowo.
- Taa, cześć.- rozłączyłam się i ruszyłam ulicami miasta.
Na zegarku była prawie trzynasta, kiedy dojechałam na miejsce.Weszłam do środka, gdzie na korytarzu powitała mnie szefowa.
- Masz szczęście, że się nie spóźniłaś.
Za każdym razem z trudem powstrzymywałam się od powiedzenia jej kilku słów.Jest dość ważną osobowością w klinice, bo żoną założyciela, a ja? Ja jestem po prostu, sekretarką, która ma się uśmiechać i być miłą dla klientów, którzy oczekują spotkania z psychologiem, lub chcą się czegoś dowiedzieć.
Po dwudziestej byłam już w domu.Czekała mnie kolejna rozmowa z Mariuszem.Weszłam do kuchni, skąd zadzwoniłam do brata.
- Zadzwoniłam, nie oszukałam.Cieszysz się?- zapytałam ironicznie.
- Bardzo.- odpowiedział, z pewnego rodzaju radością w głosie.
- Kiedy przyjeżdżacie?- miałam ochotę zapytać o Michała, jednak coś mnie powstrzymywało.
- Jutro, po czternastej mamy być w Kielcach.
- To jeśli Ci pasuje to wpadnij na kolacje.
- Będę około osiemnastej.Trzymaj się i miłego wieczoru!
Zdążyłam odłożyć telefon, kiedy zadzwonił Karol.
- Cześć mała.- nienawidzę jak tak do mnie mówi, bo nie moja wina, że mam tylko 175 wzrostu, przy jego 201 centymetrach.- Mam dla ciebie niespodziankę.. jutro będę w Kielcach.- westchnęłam.
- Wiem Karolku, bo Mariusz dzwonił.
- Samanta, tylko się nie denerwuj.. On tak ładnie powiedział o tym, że mu Cię brakuje, że nie mogłem odmówić..- poinformował, gdy ruszyłam w stronę łazienki.

*****
Oddaje w Wasze ręce pierwszy rozdział :) Mam nadzieje, że się podoba :) Pozdrawiam, smerfetka.
Czytasz=skomentuj.