środa, 17 lipca 2013

Epilog.

Nawet nie próbowałam wydostać się z jego ramion.Może dlatego, że i tak by mnie nie puścił, a może po prostu dlatego, że tego nie chciałam.Uśmiechnęłam się lekko, kiedy oderwał się od moich ust.
- Zrozum Samanta, ja chcę, żebyśmy spróbowali razem.- oznajmił, dłonią gładząc mój policzek.- Zależy mi na was.- spojrzał wymownie na mój, lekko zaokrąglony już brzuch.
- Ale..- zaczęłam, jednak środkowy wszedł mi w słowo.
- Nie obchodzi mnie, że to jest dziecko Winiarskiego.- odpowiedział, jakby przekonany o co chciałam zapytać.- Kocham cię.- uśmiechnął się.- Daj mi szansę.
Poczułam wibrowanie telefonu, związane z przychodzącym smsem.Powoli zdjęłam jego ręce z moich bioder.Odeszłam kawałek, odwracając się w drugą stronę.Wyciągnęłam z kieszeni komórkę.Wiadomość od Michała.

Cześć.Jestem w Kielcach.Masz dla mnie trochę czasu? :) Chętnie bym wpadł, poza tym musimy   porozmawiać.I to szybko.
Napisałam, żebyśmy spotkali się jeśli chcę o osiemnastej, w kawiarence, która znajduje się tuż za rogiem, mojego domu.Wróciłam do Andrzeja, uśmiechając się.
- Coś się stało?
- Nie, nic takiego.
- A co z...?
- Aa..- uśmiech zszedł mi z twarzy.- Andrzej, bardzo Cię lubię, naprawdę, ale chyba nie jestem gotowa na związek.
- Dobra.. możesz wprost powiedzieć, że wolisz Michała, a nie wciskać mi jakieś kity.- oznajmił zdenerwowany.
- Nie o to chodzi, zrozum.
- Ja wracam do twojego mieszkania, pakuje się i już będziesz mieć mnie z głowy.Cześć.
Odwrócił się napięcie i ruszył w stronę mojego domu, zapominając o braku kluczy.Nie powstrzymywały go żadne krzyki.Zerknęłam na zegarek, po czym udałam się do kawiarni, gdzie miałam się spotkać z Winiarskim.Czekał już tam.Przywitaliśmy się, porozmawialiśmy chwilę, aż przyjmujący przeszedł do sedna spotkania.
- Wyjeżdżam..- oznajmił, patrząc w dół, a ja poderwałam się z miejsca.
- Słucham?
- Wyjeżdżam do Rosji, będę tam grać.
- Chcesz mnie tu zostawić?Samą?Z dzieckiem?- zaczęłam mówić, przez łzy.
- Najchętniej zabrałbym was ze sobą..
- Ale tego nie zrobisz.Wiesz co, jesteś dupkiem!Cholernym egoistą myślącym tylko i wyłącznie o sobie!
- Samanta, to nie tak.. widzę, że ciągnie was do siebie, znaczy ciebie i Wronę.Po prostu on cię kocha, a ty jego.- westchnął.- Oczywiście będę cię i maleństwo odwiedzać, jak często się da.Poza tym jak na razie jadę tam tylko na rok.
- Ja go kocham?
- A nie?
- Właśnie nie.. dobrze wiesz, kogo kocham i nie jest to Andrzej.
Michał podszedł do mnie, po czym przytulił  mocno.Dłonią otarłam łzy, które gromadkami spływały po moich policzkach.
- Tak cholernie zazdroszczę Dagmarze..- wyszeptałam.- jest wielką szczęściarą.


                                                                      ~*~

Kilka miesięcy później.
Siedziałam w kuchni, wpatrując się w okno.Straciłam wszystko, prawie wszystko.Poczułam kopnięcie.Zerknęłam na brzuch, uśmiechając się do siebie.Andrzej się nie odzywa.Mariusz również.Michał jutro wyjeżdża.Pozostał mi tylko Karol.Usłyszałam pukanie do drzwi.Otworzyłam je, a do mieszkania wszedł Winiarski.
- Co ty tu robisz?- zapytałam, zamykając za nim drzwi.
- Chciałem się pożegnać.- westchnął ciężko.
Kolejny raz zalałam się łzami, przytulając się do niego na tyle, na ile pozwolił mi brzuch, który wyglądał jakbym zaraz miała rodzić.A został już tylko niecały miesiąc.Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
- Żałuje, że tak to się wszystko kończy, wiesz? Ne chcę was zostawiać, mimo ciągłego kontaktu.
- Michał, masz rodzinę.. nawet dwie, szczęściarzu.- zaśmiałam się przez łzy.- Ale tylko jedna powinna być dla ciebie tą najważniejszą.Z trudem mówię.. że powinna to być Dagmara i Oliwier.I mam nadzieje, że tak jest, a o nas po prostu nie zapomnij.Odwiedzaj, wspieraj.. tylko tyle.
Nic nie powiedział.Stał, z wyrazem twarzy, trudnym do odczytania.Lekko się uśmiechnął, po czym podszedł do mnie.Podwinął moją bluzką i dotknął brzucha.
- Jeszcze nigdy tak nie kopał.- uśmiechnęłam się.- Może będzie piłkarzem.
- Albo siatkarzem, jak tata.- oznajmił przyjmujący z nadzieją w głosie.
- O nie, siatkarzem na pewno nie będzie.Jemu pisana jest tylko i wyłącznie piłka nożna.Tyle nocy co ja nie przespałam przez tego łobuza.Strasznie kopie.
- Tak to jest, jak się jest w ciąży, z przyszłym mistrzem.- zaśmiał się Winiarski.

***

Koniec tego cholerstwa.Miało być inne zakończenie, ale nie miałam ochoty nikogo uśmiercać.Aż dziwne :)
Dziękuje za ponad 4,700 wyświetleń i 60 kilka komentarzy.Mam nadzieje, że podobał się wam ten blog i jesteście zadowoleni, że go czytaliście.Mnie po kilku rozdziałach, przestał się podobać, bo wyobrażałam go sobie inaczej, ale tak wyszło...
Od teraz znajdziecie mnie tu: http://krotka-pilkaa.blogspot.com/ i tu: http://out-of-sight-out-of-miind.blogspot.com/ Pozdrawiam i całuje, wasza smerfetka! ;)*


środa, 10 lipca 2013

Chapter seventeen.''Zachowywał się zupełnie inaczej, niż zazwyczaj.''

Kolejne trzy miesiące to ciągłe wizyty u lekarza.Szafa z moimi ubraniami zaczęła się diametralnie zmieniać.Pojawiało się więcej luźnych bluzek, a dopasowane ubrania, w szczególności sukienki zepchnięte zostały na drugi plan.Dodatkowo, jako że rozpoczął się sezon reprezentacyjny z Winiarskim,Wroną i Kłosem nie miałam okazji spotkać się już od ponad miesiąca.

                                                                     ~*~

Wieczorem, kiedy szykowałam się do snu zadzwonił telefon.Uśmiechnęłam się, widząc że to Andrzej dzwoni.Odebrałam, siadając na brzegu wanny.
- Cześć.
- Witam.Jesteś jutro w domu?
- Tak.. tyle, że dopiero od około trzynastej.
- To spodziewaj się gościa.-
 zaśmiał się środkowy.
- Mam rozumieć, że tym gościem, będzie nie kto inny, jak ty?- uśmiechnęłam się pod nosem, rozpuszczając spięte w kok włosy.
- No może.. no to ten gość odwiedzi cię około piętnastej.- Haha, dobrze.To będę czekać na tego gościa z obiadem.Przekaż mu.

                                                                   ~*~

Zaraz po powrocie do domu wzięłam się za przygotowywanie obiadu.Cieszyłam się, że w końcu spotkam się z Andrzejem.Dobrze czułam się w jego towarzystwie.Był dla mnie trochę jak starszy brat, jak Mariusz.Mogłam na niego liczyć.
- To, co cię do mnie sprowadza?- uśmiechnęłam się, kiedy usiedliśmy do obiadu.
- A tak, postanowiłem cię odwiedzić, bo dawno się nie widzieliśmy.Ciąża ci służy, wiesz?- spojrzał na mnie.
- Wiem, że chcesz być miły, ale nie musisz kłamać.- zaśmiałam się.
- Nie kłamę..
Po obiedzie, postanowiliśmy wybrać się na miasto.Szliśmy jedną z głównych ulic Kielc, kiedy Andrzej zaczął pytać o Winiarskiego.Było to dość dziwne.Wcześniej raczej nie interesowało go to, jakie plany ma co do mnie i dziecka, przyjmujący.
- Skąd te pytania w ogóle?- spojrzałam zdziwiona na Wronę.
- No, bo mnie ciekawi, co będzie dalej, tak?
- Ale to bardziej moja sprawa i Michała, nie sądzisz?
Zatrzymałam się na środku chodnika, nie odrywając wzroku, od coraz bardziej zadziwiającego mnie środkowego.Jeszcze nigdy nie był tak dociekliwy.
- Może, ale jak na razie ty jesteś sama, a on siedzi sobie w Spale.- westchnął.- I nie wygląda na to, żeby był zainteresowany tym co u ciebie.
- Tak?A wiesz, że się mylisz?Zdarza się, że codziennie do mnie dzwoni, żeby zapytać jak się czuje i co u mnie.
- I myśli, że to wystarczy?Powinien być teraz obok ciebie.
Po prostu nie wierzyłam, że nadal rozmawiam z tym samym Andrzejem, którego poznałam niecałe półroku temu.Zachowywał się zupełnie inaczej niż zazwyczaj.I może właśnie dlatego zupełnie straciłam ochotę na jakiekolwiek wyjście z nim.
- Jakby mógł to by był.- oznajmiłam.- Dobra, jeśli tak ma wyglądać nasz dalszy spacer, to dzięki, ale wracam do domu.- odwróciłam się, ruszając w stronę domu.
- Ej, nie zaczekaj.
Ponownie spojrzałam na środkowego.
- Chcę po prostu, żebyś wiedziała, że nie rozumiem twojego zachowania.
- Tak bywa..
- Ja pie*dole jak ty nic nie rozumiesz.
- Co tu rozu...?
Nie zdążyłam zadać pytania, kiedy Wrona ujął moją twarz w dłonie i zaczął całować.Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego.

***

Przepraszam, tak bardzo Was przepraszam, za tą nieobecność :( Nie miałam, ani czasu, ani weny :(
Zapraszam tu: http://krotka-pilkaa.blogspot.com/ :))


poniedziałek, 1 lipca 2013

Chapter sixteen.''Kolejne kłamstwo.Kolejny grzech.''

Perspektywa Samanty.

Zbliżała się ósma.Założyłam ulubioną sukienkę i czarne baleriny, po czym szybko spięłam włosy i wzięłam się  przygotowywanie śniadania.Moja samotność nie trwała jednak długo.Nie upłynęło nawet dziesięć minut od mojego pojawienia się w kuchni, kiedy dołączył do mnie Winiarski.
- A ty już na nogach?- uśmiechnął się, nalewając sobie soku.- Chcesz?- uniósł do góry karton.Kiwnęłam przecząco głową.
- No wiesz, nie chcę żebyście mówili potem, że nawet wam jeść nie dałam.
- Oj, nie przesadzaj.. aż tacy źli nie jesteśmy.
Przygotowaliśmy cały talerz kanapek i herbaty, po czym postanowiliśmy obudzić Mariusza i Oliwiera, którzy mimo iż zbliżała się dziewiąta nadal spali.

                                                                 ~*~

Wiedziałam, że źle robię, ale dopiero kiedy chłopaki zaczęli zbierać się do powrotu, do Bełchatowa powiedziałam Mariuszowi o ciąży.Michał widząc, że zaczęliśmy się kłócić, podszedł do nas próbując uspokoić sytuacje.
- Nie mogłaś wybrać sobie jakiegoś singla?!
- Jak widać nie mogłam.- oznajmiłam spokojnie, nie poznając własnego brata.W przeciwieństwie do mnie, strasznie był zdenerwowany.
- A ty pomyślałeś o swojej rodzinie?Aż tak bardzo chcesz, rozłamu waszego małżeństwa?
Winiarski nie wytrzymał.Wyszedł z domu, trzaskając głośno drzwiami.Mariusz, podobnie.Zamknął się w pokoju.Ja natomiast, z Oliwierem, który właśnie skończył oglądać ''Epokę Lodowcową'', wyszłam na plac zabaw.Młody nie wyrażał jednak żadnych chęci do zabawy.
- Oli.. coś się stało?- przysunęłam się bardziej w lewą stronę, gdzie siedział chłopiec.
- Nie, nic..
- Przecież widzę, że coś się dzieje.Mi możesz powiedzieć.- uśmiechnęłam się lekko.
- No, bo chodzi o to ciociu, że... cały czas tata chodzi niezadowolony.- oznajmił, zerkając na bawiące się na placu dzieci.
- Ej, nie martw się.- szturchnęłam go łokciem.- To tymczasowe, wiesz?Po prostu tata i reszta jego drużyny ma teraz jeden z cięższych momentów w sezonie.
Kolejne kłamstwo.Kolejny grzech.Nie przejmujesz się tym jednak zbytnio, mówiąc sobie przy tej sytuacji jak i każdej podobnej, że i tak masz zapewnione miejsce w piekle.

                                                              ~*~

Kilka minut przed siedemnastą w mieszkaniu, nareszcie pojawił się przyjmujący.Masz ochotę wsiąść do samochodu i jechać z nimi, niż zostać ponownie sama.Żegnasz się jednak tylko i wracasz do środka.W salonie panuje kompletna cisza.Postanawiasz zadzwonić wieczorem do Andrzeja.

                                                       

Perspektywa Andrzeja.

Po wieczornym treningu, zmęczony wracasz do domu.Nalewasz sobie wody, po czym włączasz wiadomości.Nieoczekiwanie dzwoni telefon.Odbierasz, a twoje serce zaczyna mocniej bić.
- No cześć.Co tam u ciebie?

***

Wiem, wiem.. za długo nic nie dodawałam, ale jakoś nie miałam weny.Wybaczcie :) Poza tym jeszcze kilka rozdziałów i kończę z tym blogiem.
Miłych wakacji! Wypocznijcie ;)))

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Chapter fifteen.''Wszystko to już dawno powinno się zakończyć.''

Perspektywa Samanty.

Jak będzie wyglądać moje dalsze życie? Czy udźwigne ciężar jakim jest opieka nad dzieckiem? Ktoś mi pomoże? Wyciągnie pomocną dłoń? A może ze wszystkim będe musiała radzić sobie sama? Jakie będe mieć relacje z Winiarskim? Będe mogła liczyć na Kłosa? Jak potoczy się znajomość z Wroną? Wrócę do Bełchatowa? A może jednak zostanę tu, w Kielcach? Czas pokaże.


Drzwi lekko się uchyliły, a do pokoju wszedł przyjmujący.Zamknął za sobą drzwi, po czym usiadł obok mnie.Zerkając w moją stronę, lekko się uśmiechnął.
- Co jest?- szturchnęłam go łokciem.
- Myślałem sporo o naszej przyszłości...
- Michał, nie ma żadnej naszej przyszłości..- oznajmiłam, przerywając jego wypowiedź.- niestety.- dodałam, mrucząc pod nosem.
- Popatrz jakie to wszystko jest chore.- westchnął.- I mi, i tobie zależy na relacji panującej między nami, a i tak nie jesteśmy ze sobą.
- Bo masz rodzinę?
Wstałam z łóżka i zaczęłam nerwowo krążyć po sypialni.Naprawdę nie lubiłam wracać do przeszłości.Od razu przypominały mi się wszystkie spędzone razem z Michałem chwilę.I ten moment, kiedy dowiedziałam się, że to koniec.
- Ale ja cię kocham, zrozum.- wstał, łapiąc mnie za ramiona.
- Było myśleć o tym wcześniej.- wyrwałam się z jego objęć.- Na przykład tak pięć lat temu, a nie teraz.- odwróciłam się w stronę okna, zerkając na lampę, która właśnie przygasała, z powodu godziny.
- Samanta..
Przyjmujący podszedł do mnie.Stanął za plecami i objął.Zaczął składać pocałunki na mojej szyi, a potem obojczyku.Odwróciłam się do niego, oczekując rozmowy.
- Nie mówmy już o przeszłości, prosze.- uśmiechnął się.
- Słucham?
- Nie wracajmy do tego, co było..
- O, nie!- odsunęłam się od niego.- Tak na pewno nie będzie... nie licz na to, że nagle zapomnę o tym wszystkim, co było.- westchnęłam.- Idź już.- oznajmiłam, kładąc się do łóżka.
- Porozmawiajmy jeszcze.- usiadł na brzegu łóżka.- Może i to było głupie.. przepraszam.
- Nie.. proszę cię, idź już.
Wszystko to już dawno powinno się zakończyć.Dobrze o tym wiem, ale nie potrafię zapomnieć o Winiarskim.W szczególności, że teraz łączy nas dziecko.Nawet jeśli wyjechałabym za granicę... to maleństwo już zawsze będzie mi o nim przypominać.


Perspektywa Andrzeja.

Przed powrotem do Bydgoszczy, postanowiłem jeszcze zagościć przez chwilę u Karola.Chciałem z nim spokojnie porozmawiać o Samancie.Usiedliśmy przy stole, w kuchni, pijąc ciepłą jeszcze herbatę.
- To o czym tak bardzo chciałeś rozmawiać?
- Chyba o kim.- uśmiechnąłem się.
- No to, o kim chciałeś ze mną mówić?- zapytał, upijając trochę herbaty.
- O Samancie.
- Podejrzewałem, że to o nią chodzi.- oznajmił, bawiąc się łyżeczką.- A tak dokładniej, to co cię interesuje?
- Wiem, że nie powinienem się tym interesować, ale.. wiesz może kto jest ojcem tego dziecka?
- Tak, wiem.- spojrzał na mnie, lekko zdziwiony pytaniem.- Byłem pewny, że powiedziała ci czyje to dziecko.No, ale chyba nie widziała takiej potrzeby.
- Czyli mi nie powiesz?- uśmiechnąłem się.
- Nie mogę.- dopił herbatę.- Mam nadzieje, że mnie rozumiesz.
- Tak, tak.
Przyznaje, nie tylko ta ciąża mnie interesowała, a wszystko co związane z Samantą.Było w niej coś, co cholernie mi się podobało.Znamy się krótko, ale mam nadzieje, że tak szybko o sobie nie zapomnimy.

***

Chciałyście szybko rozdział, więc jest wcześniej niż planowałam :D Mam nadzieje, że się podoba :)
Buziaki i do następnego! ;*

czwartek, 20 czerwca 2013

Chapter fourteen.''I właśnie tego momentu bałam się najbardziej.Rozmowy z Winiarskim.''

Mariusz pewnym krokiem, wkroczył do mieszkania, z Oliwierem na rękach.Wpadłam bratu w ramiona, po czym mocno przytuliłam młodego Winiarskiego, który obwinął ręce, wokół mojej szyi.Kiedy już było po przywitaniach, przenieśliśmy się do salonu.Wstawiłam wodę na herbatę, po czym usiadłam na kanapie, obok swoich gości.
- Jeszcze dzisiaj wracacie do Bełchatowa? Jeśli byście chcieli mogę was przenocować.- uśmiechnęłam się.
- W sumie, jeśli dałoby radę, to chętnie skorzystamy.- oznajmił Michał, po porozumieniu z przyjacielem.
- To zrobimy tak.. ja do pracy idę na czternastą i kończę po dwudziestej, więc zostawie Mariusz, tobie klucze do mieszkania.- spojrzałam na brata.- A Ty Michał jakbyś mógł, to odbierzesz mnie z pracy?- przerzuciłam wzrok na Winiarskiego.
- O dwudziestej, tak?
- Tak.To będe czekać pod firmą.Z tego, co mi wiadomo, wiesz gdzie teraz pracuje, no nie?- uśmiechnęłam się, zerkając wymownie w stronę brata.
- Oczywiście, Mariusz o wszystkim informuje mnie na bieżąco.- zaśmiał się.

                                                                   ~*~

Przed pracą, udałam się jeszcze do ginekologa, który zrobił mi podstawowe badania, a tym samym potwierdził ciąże.Kolejka do pani doktor była spora, dlatego też z lekkim poślizgiem pojawiłam się w firmie.Na szczęście szef nie miał mi tego za złe i od razu zagonił do papierkowej roboty.

                                                                  ~*~

Dwadzieścia po ósmej.Pod budynek firmy podjechał Winiarski.Wsiadłam do samochodu.Akurat w radiu leciała piosenka Green Day.Obydwoje odruchowo zaczęliśmy ją nucić.W sumie byłby z nas niezły duet muzyczny, jak to podsumował Michał.W drodze do domu, skręciliśmy jeszcze do sklepu.Przewaliłam całą torbę, w poszukiwaniu portfela.
- Obiecuje, że posprzątam to, jak tylko wrócę.- zaśmiałam się, zerkając na zawalony zawartością mojej torby, fotel.
Kupiłam, co potrzebne i po niecałych dziesięciu minutach wróciłam do auta.Odłożyłam zakupy do bagażnika, po czym zasiadłam na swoim miejscu, sprzątając z siedzenia zawartość torebki.
- Samanta..- przyjmujący, uniósł głowę znad jakiejś kartki.- to twoje?- dał mi do ręki, świstek od lekarza.
I właśnie tego momentu bałam się najbardziej.Rozmowy z Winiarskim.Poczułam ucisk w brzuchu.Wiedziałam, że będzie to jedna z najcięższych rozmów w moim życiu.Wolałabym jej uniknąć.
- Tak, moje.- uniosłam wzrok.
- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży?- przytaknęłam.- A kto jest ojcem?
- Domyśl się.
Przyjmujący spojrzał na mnie, jakby pewny właściwej odpowiedzi.Zerknął ponownie na kartkę.
- Ale spokojnie, nie powiem nikomu.- dodałam po chwili, widząc w jego oczach nutkę przerażenia.- Nie pozwolę też, żeby rozpadło się twoje małżeństwo z Dagmarą.
- Nie chcę nic mówić, ale pozwól, że o naszym małżeństwie i tym, czy się zakończy będziemy my decydować.
- Byle, żeby nie był to rozwód z powodu mnie, ani tego dziecka.
- Nic nie obiecuje.- oznajmił.- A tak w ogóle to Mariusz wie?
- Nie, jeszcze nie.- schowałam do torebki ostatnie drobiazgi.- Ale oczywiście mu powiem, tylko nie wiem kiedy.
- A ktoś poza nami, wie?
- No tak, Karol i Andrzej.
- Karol, to mam rozumieć Kłos..- przeczesał dłonią włosy.- A o jakim Andrzeju mówimy?
- Znasz takiego siatkarza, jak Andrzeja Wronę?
- No tak.To ten z Delecty Bydgoszcz.- lekko się uśmiechnął.- Chcesz mi powiedzieć, że się znacie?
- Owszem, od niedawna.Możemy już jechać?
Niecałe dziesięć minut później byliśmy już na miejscu.Mariusz spał z Oliwierem na kanapie w salonie, dlatego od razu po cichu przeniosłam się do sypialni, a Michał do pokoju, który mu udostępniłam.Zaraz po tym jak przebrałam się w koszulę nocną do drzwi, zapukał Winiarski.

***

Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale w szkole trwały poprawki ;) Mam nadzieje, że tym rozdziałem jakoś nadrobiłam tą moją nieobecność :D
Pozdrawiam! ;*



czwartek, 13 czerwca 2013

Chapter thirteen.''To był bardzo zły pomysł, zaczęłam powtarzać pod nosem.''

Mam dwadzieścia pięć lat, trzy miesiące i dwanaście dni.Czy to dobry czas, by przyjąć pod swoją opiekę małą istotkę? Nie wiem, nie mam pojęcia.Wiem jedno.Przeraża mnie cały ten fakt.Ledwo radzę sobie z własnym życiem, a już za dziewięć miesięcy będe mieć obok siebie małe dziecko, które trzeba zapoznać, z nieznanym mu jeszcze światem.
- Powiesz Andrzejowi?
- A nie sądzisz, że za krótko się znamy?
- No w sumie, ale poza tym, nie widzę żadnych przeszkód.- uśmiechnął się.
Zaraz po tych słowach, w mieszkaniu pojawił się Wrona.Postanowiłam nie dać nic po sobie poznać.Uśmiechnęłam się do środkowych.
- To co będziemy jeść na kolacje?
- A co oferujesz?
Otworzyłam lodówkę, która świeciła pustkami.
- Tosty mogą być?
- Jestem za.
- Ja również.- uśmiechnął się Karol.

                                                                      ~*~

Wczoraj długo zastanawiałam się nad tym, czy powiedzieć Andrzejowi o tym, że jestem w ciąży.Rozpatrzyłam wszystkie za i przeciw, i kiedy tylko Karol wybrał się na miasto, postanowiłam porozmawiać z Wroną, który przejęty był moim stanem zdrowia.Usiadłam na przeciwko niego, kiedy zajęty był przeglądaniem porannej prasy.
- Czyżbyś zdecydowała się pójść do lekarza?- uniósł głowę znad gazety.
- Nie.. już Ci mówiłam, że nie ma takiej potrzeby.
- No, oczywiście.- oznajmnił zdenerwowany.
- Zrozum, Andrzej, jeśli byłaby taka potrzeba, to poszłabym do tego cholernego lekarza.
- Czyli wiesz, na co jesteś chora?- zapytał, wciąż próbując uświadomić mi, że potrzebuje sprawdzenia stanu swojego zdrowia.
- Tak, wiem... jeśli tylko ciąża, to choroba, to tak!- odwróciłam głowę, nie chcąc widzieć reakcji środkowego.

                                                                     ~*~

Poniedziałek, na zegarku dochodziła szesnasta.Ponownie przyszło mi żegnać się z Wroną i Kłosem, którzy zmartwieni tym, co będzie teraz ze mną, najchętniej zostaliby w Kielcach.Pomachałam im na pożegnanie, po czym wróciłam do mieszkania.Siedziałam, z ciszą pośród czterech ścian.Nie podobało mi się to.Zdecydowanie wolałam słuchać żartujących sobie środkowych.Nawet, jeśli żarty te dotyczyły mojej własnej osoby.Zerknęłam w stronę telefonu, na którego ekranie wyświetlała się informacja: osiem nieodebranych połączeń od Michał W. Zastanawiałam się, czy gdybym miała telefon przy sobie, odebrałabym.Po chwili zadzwonił ponownie.
- Nareszcie odebrałaś, martwiłem się.
- Nie masz, o co.Po prostu wyszłam na chwilę z domu i nie wzięłam ze sobą telefonu.-
sięgnęłam po jabłko, którym zaczęłam podrzucać.
- Rozumiem.Co u ciebie?Masz jakieś plany na środę, bądź czwartek?
- Do południa jestem w pracy, ale potem będe w domu.A czemu pytasz?-
postanowiłam pominąć odpowiedź na pytanie, co u ciebie, żeby przypadkiem nie powiedzieć za dużo.
- To świetnie.
- A mogę wiedzieć, dlaczego?
- Razem z Olim, wybieram się na mecz Vive, no i pomyślałem, że wpadniemy później do Ciebie.Co o tym myślisz?
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.-
oznajmiłam, po czym się rozłączyłam.To był bardzo zły pomysł, zaczęłam powtarzać pod nosem.

                                                                    ~*~

Myślałam, że uda mi się uniknąć spotkania z Winiarskim, zmieniając godziny pracy.Jak się okazało był to błąd, bo Michał zapukał do moich drzwi jakoś po dwunastej, czyli wtedy, kiedy jeszcze siedziałam w domu.
- Co ty tu robisz?
- Mówiłem, że wpadnę.- uśmiechnął się, wchodząc do mieszkania.- A tak w ogóle to cześć.- zbliżył się, chcąc ucałować mnie w policzek, jednak nie pozwoliłam na to, odsuwając się do niego.- Okej..
- Gdzie masz Oliwiera?
- Zaraz przyjdzie.
- Sam?!- zapytałam, zerkając przez okno w kuchni, na pobliski parking.
- Nie no, gdzie.. umiem się zaopiekować dzieckiem, a swoim to już w szczególności.Jest z Mariuszem, tylko, że chciał jeszcze dosłuchać ulubionej piosenki, która akurat leciała w radiu.
- Aa, okej.Nie wiedziałam, że Mariusz to też zapalony kibic Vive.
- Bo on nie jest zapalonym kibicem.- uśmiechnął się przyjmujący.- Po prostu chciał Cię odwiedzić, a że akurat jechałem do Kielc, to wziąłem go ze sobą.

***

Wcale mi się ten rozdział nie podoba.Jest nudny i bez żadnego ciekawego wątku.Obyście mieli inne zdanie, niż ja :) A nawet jeśli zgadzacie się ze mną, to macie takie prawo :d
Zapraszam tu: http://out-of-sight-out-of-miind.blogspot.com/ Jedna z główynch postaci to Andrzej Wrona :)
Pozdrawiam!

sobota, 8 czerwca 2013

Chapter twelve.'' - Spokojnie, nie dowie się o niczym.''

Wspomnienia po raz kolejny powróciły.W sumie towarzyszyły mi już do końca dnia.Andrzej najwidoczniej zauważył, że coś jest nie tak, ponieważ na wszelkie sposoby próbował poprawić mi humor.Na początku pomógł mi przygotować kolacje, potem obejrzeliśmy Harry'ego Pottera.Od zawsze lubiłam świat, przedstawiony przez J.K.Rowling w serii o młodym czarodzieju.Czytając jej książki, przenosiłam się w świat, w nich przedstawionych.Już przysypiałam, kiedy Kraczący zaczął opowiadać o wybrykach Karola.
- Pamiętam też, jak kiedyś dla zakładu zjadł liść.
- Liść? Jak to?
- No, normalnie.Zerwał z jednego drzewa i zjadł.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.Dobrze wiedziałam, że Kłos nie jest do końca normalny, ale nigdy nie pomyślałabym, że przyjdą mu do głowy takie rzeczy.

                                                                            ~*~

Kolejne dni minęły dość szybko.Towarzystwo Andrzeja było mi jak najbardziej na rękę.To właśnie dzięki niemu zapomniałam o problemach.Po kolejnych poszukiwaniach znalazłam pracę.Michał milczał.Wszystko powoli wracało do normy.Sobotni wieczór spędziliśmy w domu.Obydwoje zmęczeni byliśmy ciągłymi wypadami na miasto.
- O której jutro chcesz wyjechać?
- Chciałbym jakoś po obiedzie. A co, już nie możesz ze mną wytrzymać?- zaśmiał się.
- No, wytrzymać z tobą nie idzie.- westchnęłam ciężko.
- Z tobą też nie.
- Osz Ty.- dłonią, klepnęłam go w ramię, śmiejąc się.- Oj Wrona, Wrona.. będziesz coś jeszcze ode mnie chciał, zobaczysz.
Następnego dnia, zaraz po trzeciej pożegnałam się ze środkowym.
- To co, jak tylko będziesz mieć okazje, to wpadniesz do Bydgoszczy?- oparł się o samochód.
- Zobaczymy.- uśmiechnęłam się.- W razie czego będe dzwonić.
- Dobra, trzymaj się, mała.- ucałował mnie w prawy policzek, po czym wsiadł do auta i odjechał.

                                                                          ~*~

Połowa kwietnia.Pogoda nie najlepsza, żeby nie powiedzieć zła.Humoru brak, do tego silny ból brzucha od trzech dni.W pracy wielkie zamieszanie, jak to w większych biurach.Wróciłam do domu, z wielką ulgą, że to już koniec papierkowej roboty na dziś.Pod drzwiami mieszkania czekała na mnie podwójna niespodzianka.
- O, cześć!- przywitałam się z Andrzejem i Karolem.- Już się stęskniliście?- weszliśmy do środka.
- No tak, nawet nie wiesz jak bardzo.- zaśmiał się Wrona.
- A Twój śmiech to potwierdza.- uśmiechnęłam się.Zakręciło mi się w głowie.- Przepraszam na chwilę, rozgoście się.- szybko weszłam do toalety, gdy mnie zemdliło.
Czułam się okropnie.Na początku podejrzewałam jelitówkę, ale kiedy połączyłam wszystkie objawy postanowiłam zakupić test ciążowy i sprawdzić, czy moje podejrzenia są trafne.Dwie kreski.Szybko otarłam łzy, po czym wyszłam z łazienki.Na kanapie siedział tylko Karol.
- Gdzie jest Andrzej?- zapytałam, próbując uniknąć tematu.
- Zapomniał telefonu z samochodu.A Tobie co się stało?
- No, bo chodzi o to, że..- westchnęłam ciężko.- będziesz wujem.
Kłos był w gorszym szoku niż ja.Usiadłam obok niego, próbując wyobrazić siebie w roli matki.Nie, tego nie da się wyobrazić.Zerknęłam w kierunku przyjaciela.
- Mogę wiedzieć, kto jest ojcem?
- No.. yy..
- Nie, błagam.Nie mów, tylko, że Michał.- spojrzał na mnie, robiąc wielkie oczy.
- Spokojnie, nie dowie się o niczym.- odwróciłam głowę w drugą stronę.

***

Udało mi się Was zaskoczyć? Czy spodziewaliście się takiego przebiegu akcji? ;)
Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam.I dziękuje za te ponad 2,500 wejść!
Trzymajcie się ;*


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Kilka słów ode mnie :)

Cześć i czołem :) Zacznę od tego, że zmieniłam ustawienia, co do komentarzy.Teraz moje wypociny można oceniać anonimowo, więc jeśli ktoś czyta tego bloga, a nie ma tu konta, to nie jest to już teraz przeszkodą :) Poza tym chciałabym serdecznie podziękować wszystkim czytającym.Miło wiedzieć, że jest ktoś, komu się to podoba i z niecierpliwością oczekuje na kolejne rozdziały :) Żegnam się i jeśli jest ktoś zainteresowany innymi moimi blogami, to właśnie je reklamuje :d A co! :p
 ~ http://out-of-sight-out-of-miind.blogspot.com/
 ~ http://z-siatkowka-u-boku.blogspot.com/
Pozdrawiam i całuje ;*

ps: Zaczęłam pisać dwunasty rozdział, więc może pojawi się w środę lub czwartek :)

piątek, 31 maja 2013

Chapter eleven.''Jeszcze nikomu tak na mnie nie zależało.''

Jeszcze tego dnia, Karol wrócił do Bełchatowa.Od jego wyjazdu nie minęła nawet godzina, kiedy zdałam sobie sprawę, że jestem zupełnie sama.W celu zajęcia czymś głowy, wzięłam się za czytanie.Zajęłam miejsce w kawiarence, znajdującej się tuż za rogiem,zamówiłam kawę z mlekiem i odpłynęłam, wczytując się w słowa, niedawno zakupionej książki Sparksa.
Kiedy mniej więcej, dochodziłam do trzech czwartych ''Listu w butelce'', ktoś przerwał mi czytanie.Zerknęłam na filiżankę, po czym uniosłam wzrok wyżej.
- Cześć.- uśmiechnął się Andrzej.
- Ty jeszcze tu?
Byłam lekko zdziwiona, że środkowy nie wrócił jeszcze do Bydgoszczy.Zaznaczyłam w książce stronę, na której się zatrzymałam, po czym zamknęłam ją i położyłam obok pustego talerzyka, po serniku.
-  Też się cieszę, że Cię widzę.- zaśmiał się, siadając naprzeciwko mnie.- A tak w ogóle to jeszcze jako bonus odpowiem na Twoje pytanie.
- No to słucham, Panie Łaskawco.
- Otóż mamy taki, jakby urlop.- oznajmił.- No i sobie pomyślałem, że jak to już jest urlop.. to nic, że tylko czterodniowy i powinienem bardziej nazwać go urlopikiem, to spędzę go tutaj, w doborowym towarzystwie, czyli z tobą.
O Matko, co za gaduła! Tak, to jako pierwsze przyszło mi do głowy.Nie żadne, ale fajny pomysł, albo co my będziemy przez te cztery dni robić, ale jak on może tak dużo gadać.Uśmiechnęłam się lekko, gryząc się w język, by nie skomentować jego gadulstwa.
- Bardzo fajny pomysł.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę ponad godzinę, po czym opuściliśmy lokal.Podczas drogi do domu, zaproponowałam Kraczącemu zmianę z hotelu, na moje mieszkanie.Nie potrzebował dużo czasu na zastanowienie.Z uśmiechem na twarzy przytaknął na moją propozycję.Postanowił udać się po rzeczy, a ja przygotować coś do jedzenia.Gdy tylko minęłam próg moim oczom, ukazała się leżąca na podłodze kartka.Rozebrałam się i weszłam do salonu, gdzie w spokoju zaczęłam ją czytać.Była od Michała.Najwidoczniej przełożył ją pod drzwiami.


                                Już nie wiem, jak mam z tobą rozmawiać, dlatego postanowiłem napisać.                                         
                                 Zacznę od tego, o czym nie wiesz.Może w obliczu nowych
                                informacji, zmienisz swój stosunek do mnie.Wiesz, jak postrzegany

                                jest facet, który robi dziewczynie dziecko, a potem ją zostawia?
                                Nie wiesz?To ja ci powiem... wszyscy uważają go za świnię.To
                                nic, że chcesz wszystko wyjaśnić.Ci ludzie, wiedzą lepiej.Myślisz, 
                                że w moim przypadku byłoby inaczej?Myślisz, że dlatego, że jestem
                                siatkarzem, Ci ludzie postrzegaliby mnie inaczej?Sądze, że nie.Ba!
                                Jestem tego pewien.Samanta, nawet nie wiesz, jak mocno
                                cię kocham.Chciałbym być z tobą, mieć w tobie oparcie, poświęcić
                                ci życie, wieczorami zasypiać obok Ciebie, a rano przygotowywać
                                nam śniadanie.Chcę być częścią twojego życia, razem z tobą 
                                zapisać nową kartę w historii.Obydwoje tego chcemy i wiem
                                o tym bardzo dobrze, ale jest coś, co nie pozwala na to.
                                Chyba zgodnie twierdzimy, że chodzi o Dagmarę i Oliwiera.
                                Musisz wiedzieć, że ich też kocham, ale coś w środku jest
                                silniejsze ode mnie i podpowiada mi, bym o ciebie walczył
                                Dzisiaj wieczorem wracam do Bełchatowa, ale to nie będzie
                                koniec.Jeszcze wrócę, i to niedługo.. i zawalczę, chociaż 
                                będziesz temu przeciwna.      
                                                                                        Michał.

Otarłam łzy, po czym przyłożyłam do serca ten list.Winiarski napisał w nim wszystko to, co czuje.Chyba właśnie to mnie tak bardzo wzruszyło.Szczerze napisał o wszystkim, o mnie, o swojej rodzinie, o uczuciach, które w nim siedzą.Jeszcze nikomu tak na mnie nie zależało.

***
Jedenastka dodana :)
Jestem pod wielkim wrażeniem tych wszystkich wejść.Dla innych to nic, ale dla mnie to jest naprawdę bardzo ważne.Dziękuje bardzo :)
Pozdrawiam!
                        

środa, 22 maja 2013

Chapter ten.''Teraz ja mówię koniec.''

Miałam nadzieje, że Michał da sobie spokój ze mną i zajmie się rodziną, a ja będę mogła ponownie udawać, że nic się nie stało, jest jednak inaczej.Stoimy razem w drzwiach, próbując dojść do porozumienia.Mówiąc delikatnie, nie wychodzi nam to najlepiej.
- Masz rodzinę!- powtórzyłam poddenerwowana.
- Nie musisz mi tego powtarzać.. dobrze o tym wiem.- westchnął, opierając się o ścianę, na której wisiał jedyny w całym domu obraz.
- Muszę, bo cały czas mówisz tak, jakby ich nie było.
Odwróciłam się, słysząc Karola, mruczącego coś sobie pod nosem.Podejrzewałam, że nasza rozmowa zaraz go obudzi, dlatego zaproponowałam spacer.Szybko się przebrałam się, w końcu trochę głupio chodzić po mieście, w piżamie.Nawet, o ósmej rano.Założyłam buty, zostawiłam kartkę na stole i wyszliśmy z mieszkania.Ruszyliśmy jedną z alei najbliższego parku.
- Czyli kłamałaś mówiąc wtedy, że mnie kochasz, tak?
- Nie, oczywiście, że nie..- przeczesałam dłonią włosy, które rozwiewał przyjemny wietrzyk.
- To o co chodzi?
Usiedliśmy na jednej z ławek.Mimo wczesnej pory miasto było pełne ludzi.Niektórzy zaprowadzali dzieci do szkół, inni sami musieli iść do pracy, a jeszcze innych pogoda zmotywowała do opuszczenia mieszkań.Nerwowo stukałam palcem o drewnianą ławkę.
- Po prostu zdałam sobie sprawę z tego, co robię ze swoim życiem i twoim również...
- Ale chodzi o...
- Mogę dokończyć?
- Tak, przepraszam.- rozejrzał się po parku, po czym ponownie zatrzymał wzrok na mnie.- Mów dalej, już nie będe przerywać.- uśmiechnął się.
- Nie chcę włazić w wasze życie z butami, poza tym nie po to kończyliśmy związek między nami, żeby teraz do siebie wracać, prawda?
- Wtedy chodziło o ciąże.
- Tylko, że nie byłoby jej, gdyby nie to, że przespałeś się z Dagmarą.- ponownie kilkakrotnie stuknęłam dłonią, w ławkę.
Wszystkie wspomnienia wróciły.Nigdy nie lubiłam tego momentu.Ale najgorsze są te myśli, jak wyglądałoby teraz moje życie, gdybym tamtego dnia nie usłyszała od Winiarskiego słów to koniec, które tak dobrze pamiętam do dziś.Możliwe, że po roku zapomnielibyśmy o sobie.Osobiście wolę drugą wersję, te bajkową - i żyli długo i szczęśliwie.
- I widzisz, to musiało się tak skończyć.Ty masz swoje życie, ja swoje..- wzięłam głęboki oddech.- i dlatego powinniśmy zakończyć te znajomość.
Teraz ja mówię koniec.Nie chcę tego, tak cholernie tego nie chcę, ale wszystko, co ma swój początek, musi mieć też swój koniec.Czułam, jak do oczu napływają mi łzy.Podbródek zaczął delikatnie drżeć.Odwróciłam głowę, nie chcąc okazywać smutku.Michał złapał moją dłoń.
- Nie, to nie może się tak skończyć.To w ogóle nie może się skończyć.-przysiadł się bliżej, wciąż trzymając mnie za rękę.
- To musi się skończyć.
Wróciłam do mieszkania.Zamknęłam drzwi na klucz.Usiadłam na podłodze, chowając twarz w dłoniach.Dlaczego innym się układa, a mi nie?Dlaczego wszystko jest przeciwko mnie?Czy to wszystko w końcu nie może się uspokoić?
Kiedy tylko w miarę doszłam do siebie, wzięłam się za przeszukiwanie ofert pracy.Niestety nic sensownego nie znalazłam.Karol również, mimo tego, że razem przejrzeliśmy około trzystu ofert.

***
Dziękuje za te wszystkie wyświetlenia i każdy komentarz :) Miło wiedzieć, że ktoś czyta moje wypociny.Osobiście jak na razie jestem zadowolona z tego bloga i przebiegu całej akcji w opowiadaniu.Zobaczymy jak będzie dalej :) Do następnego! ;)*

sobota, 18 maja 2013

Chapter nine.''Słońce, promieniami oświetliło całą sypialnię.Niechętnie podniosłam się z łóżka, słysząc pukanie do drzwi.''

Ból głowy nie dawał o sobie zapomnieć, a tabletki, ani kolejne herbaty nie pomagały.Dodatkowo Kłos wciąż się do mnie nie odzywał.
- Karol, nie gniewaj się już.- dosiadłam się do środkowego, obejmując ramieniem.- Wyłączając ten cholerny telefon, nie spodziewałam się takiego poruszenia.Przepraszam.- uśmiechnęłam się.
- Nie pomyślałaś o tym, że będziemy się martwić?
- Szłam do pubu..
- Tam spotkałaś Andrzeja?
- No tak.. no i idąc tam, chciałam odpocząć, no i co najważniejsze mieć chwile spokoju, na złapanie oddechu.
- Ehh....
- To co, zgoda?- zapytałam, z nadzieją w głosie.
- Tak.- po tych słowach, od razu mocno go przytuliłam.- Ale teraz wyjaśnij, dlaczego tak szybko wyjechałaś.Coś się stało?- powoli się od niego odsunęłam, siadając po drugiej stronie kanapy.
- Wiedziałam, że o to zapytasz.- westchnęłam, przeczesując dłonią włosy.
- Na moim miejscu też byś pytała.- oznajmnił.- Więc, jak było?- westchnęłam ciężko.- Chodzi o Winiara, tak?
Jak on mnie dobrze zna.Nie zdążyłam powiedzieć słowa, a Karol już wiedział, kogo dotyczyć będzie rozmowa.Przed oczyma ponownie miałam Oliwiera i Dagmarę, czyli najważniejsze osoby w życiu Winiarskiego.
- No tak.- nerwowo pogładziłam dłonią kark.- Wyszło tak, że.. trafiliśmy razem do łóżka...
- Coo?!
Kłos od razu wstał z miejsca.Nerwowo zaczął krążyć po pokoju.Do oczu napłynęły mi łzy, które przypominały deszcz, zalewający właśnie Kielce.Uległam, żałuję, ale coś było silniejsze ode mnie.Nazywają to miłością.
- On ma rodzinę.. wiesz co będzie, jak Dagmara się o tym dowie?
- Dlatego ma się nie dowiedzieć..- oznajmiłam, ocierając rękawem policzek, mokry od łez.- Stało się.
Było jakoś po dwudziestej, kiedy przypomniałam sobie o meczu Delecty.I to dzięki Karolowi, który kontaktował z Andrzejem.Podobno spodziewał się mojej nieobecności.Czemu? Nie wiem, bo o to środkowy nie zapytał.
- Mogę przenocować u Ciebie?
- Oczywiście, że tak.- oznajmiłam, szykując sobie łóżko do spania.- Masz do wyboru salon i wolny pokój.- uśmiechnęłam się lekko.
- Przepraszam Samanta, nie powinienem tak zareagować.. w końcu to twoje życie i twoje decyzje.
- Karol, dobrze wiesz, ile się przyjaźnimy... czasami wysłuchuje od Ciebie rad, a czasami dostaje ochrzant.- zaśmiałam się, gdy po moich słowach Kłos się uśmiechnął.- Czuje jakbym miała drugiego brata.
Słońce, promieniami oświetliło całą sypialnię.Niechętnie podniosłam się z łóżka, słysząc pukanie do drzwi.Siódma - wymarzona godzina do przyjęcia niespodziewanego gościa.Byłam pewna, że jest to Wrona.Po cichu, na palcach minęłam salon, gdzie na kanapie spał środkowy.Gdy tylko otworzyłam drzwi, do mieszkania wpakował się Winiarski.
- Co Ty tu robisz?- zapytałam, zaskoczona jego obecnością.
- Myślałaś, że tak to zostawię?
- Tak, bo nie mamy już o czym rozmawiać.- westchnęłam, zerkając w stronę kanapy.
- Słucham?
- To był błąd, zapomnijmy i będzie po problemie.
- Chcesz zapomnieć?- zapytał zdziwiony.- Jeszcze dwa dni temu mówiłaś, że mnie kochasz, a teraz chcesz tak po prostu zapomnieć?- Karol przekręcił się na drugi bok.
- A mam inny wybór? Nie zapominaj, że masz rodzinę.

***
Dziękuje bardzo za te 1740 wejść! Nie myślałam, że aż tyle osób odwiedzi tego bloga :) I to w tak krótkim czasie :> Jeśli czytasz=skomentuj, to bardzo motywuje :)
Miłego weekendu!

piątek, 10 maja 2013

Chapter eight.''Czterdzieści osiem nieodebranych połączeń, z tego ponad trzydzieści od siedzącego ze mną w mieszkaniu środkowego, kilka od Mariusza i trzy... od Michała.''

Opuściliśmy lokal, jakoś po północy.Miasto mimo późnej pory tętniło życiem.Nie byłabym sobą, nie myśląc, skąd i dokąd Ci ludzie tak chodzą.Z natłoku myśli, wyrwał mnie mój towarzysz.
- Przypomnij mi.. gdzie Ty mieszkasz?- uśmiechnął się.
- Tutaj za rogiem skręcimy i będziemy już prawie na miejscu.- wskazałam dłonią przed siebie.
Chciałam przejść już ten kawałek i móc bez jakichkolwiek przeszkód oddać się w objęcia Morfeusza.Odwróciłam głowę w kierunku Wrony.Mimo, iż było po dwunastej, dokładnie mogłam się mu przyjrzeć.Nie dochodziło do mnie, że jeszcze godzinę temu spowiadałam się Andrzejowi z wielu rzeczy, a tym samym z relacji, z Winiarskim.Ten ponad dwumetrowy facet wiedział o mnie, więcej niż własny brat! Mimo wszystko nie żałowałam tych wypowiedzianych słów.Poczułam ulgę, mogąc wydusić z siebie, to z czym nie czułam i nadal nie czuje się najlepiej.
- To tu.- uśmiechnęłam się, zerkając na wysoki budynek mieszkalny.- Wejdziesz?- zapytałam, ruszając w stronę drzwi wejściowych.
- No wiesz, jest jakby to powiedzieć.. dość późno.- zaśmiał się.
- Mi to nie przeszkadza, poza tym z tego, co wiem Wasz hotel jest na drugim końcu miasta.
- No, ale..
Niecałe dzięsięć minut później siedzieliśmy już w moim mieszkaniu.Zawsze byłam uparta, więc Kraczący nie miał ze mną szans.
Kiedy się obudziłam, na zegarku dochodziła trzynasta.Obok mnie siedział Andrzej, oglądając telewizję.Strasznie boli mnie głowa.Wczorajszy wieczór, ledwo pamiętam.Leżałam, próbując skojarzyć fakty.Po chwili dostałam do rąk herbatę.
- Dziękuje.- uśmiechnęłam się, siadając po turecku.- Długo już nie śpisz?- upiłam łyk.
- Nie wiem może trochę ponad dwadzieścia minut.
- Czyli nie tylko, ja sobie pospałam.- zaśmiałam się, mimo silnego bólu głowy.
- No, nie tylko ty.- zerknął na ścienny zegar.- Poza tym zaraz muszę się zbierać.
- Mecz, tak?
- Dokładnie tak.Może wpadniesz?
- A o której gracie?
- Siedemnasta.- uśmiechnął się.- To, co.. będziesz?
- Postaram się, w razie czego zadzwonię.. tylko musisz podać mi swój numer.
Zaczęłam poszukiwania komórki.Kiedy już miałam ją pod ręką, usłyszałam pukanie do drzwi.Byłam w szoku, gdy do mieszkania wszedł Kłos.
- Ja nie wiem, co Ty sobie myślisz, ale ja siedzę w tym Bełchatowie i się martwię, bo nie odbierasz żadnych telefonów!
- Karol, po prostu miałam wyłączony...
- Dobrze wiedzieć, naprawdę!
Weszliśmy, wciąż się kłócąc do salonu, gdy nagle środkowy stanął, jakby zobaczył ducha.Nic nie mówiąc, stał w miejscu.
- Cześć Karol.- przywitał go Wrona.
- Cześć Andrzej.- odpowiedział niepewnie.Kiedy już doszedł do siebie, wypił ciepłą herbatę i na spokojnie usiedliśmy w salonie, zapytał.- To wy się znacie, tak?
- Teraz już tak.- zaśmialiśmy się razem.
Wyjaśniliśmy mu wszystko, co i jak, po czym Wrona udał się do hotelu.Było kilka minut po piętnastej, kiedy lunął deszcz, a niebo z lekka pociemniało, zapowiadając burzę.W końcu włączyłam telefon.. czterdzieści osiem nieodebranych połączeń, z tego ponad trzydzieści od siedzącego ze mną w mieszkaniu środkowego, kilka od Mariusza i trzy...od Michała.Postanowiłam oddzwonić do brata.Dało się usłyszeć, że nie był zadowolony z wcześniejszego powrotu.Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby dowiedział się o nocy spędzonej z Michałem.

***
No i jest trochę dłuższy rozdział.. postaram się pisać takie częściej :) Pozdrawiam i do następnego!
Czytasz=skomentuj, to cholernie motywuje :)

piątek, 3 maja 2013

Chapter seven.''Zbliżała się dwudziesta, gdy dosiadł się do mnie uczestnik zabawy, którą obserwowałam.''

Trzygodzinna podróż to prawdziwa katorga, ale cel osiągnięty.
Zdjęłam niebieskie szpilki, dając odpocząć nogą, które przezwyczajone były do niższych butów i adidasów.Ruszyłam do łazienki.Wzięłam szybki prysznic, po czym wróciłam do salonu.Zajęłam się przeszukiwaniem ofert pracy.Chciałam jak najszybciej ponownie czymś się zająć, jednak mimo upływającego czasu nie znalazłam nic dla siebie.Ponad sto ofert i nic.
- Świetnie.- mruknęłam pod nosem, odkładając laptopa.
Postanowiłam dać sobie spokój z dzisiejszymi poszukiwaniami.Zbliżała się dziewiętnasta.Za oknem wiatr powoli cichł.Tylko, co niektóre drzewa lekko, a zarazem uspokajająco poruszały gałęziami.Moje skupienie przerwał dzwoniący telefon.
- Tak.Słucham?- nie patrząc na ekran, odebrałam.
- No cześć, Samanta.Znowu u Mariusza jesteś?
Karol, no tak.Kiedyś w końcu musiał zauważyć, że długo mnie nie ma.
- Oo, cześć.Nie, nie jestem u niego...- zarzuciłam na siebie płaszcz.- Wróciłam do Kielc.- oznajmiłam,  opuszczając mieszkanie.
- Że co? Przesłyszałem się, tak?- zapytał, z niedowierzaniem w głosie.- Dlaczego?
- Tak, po prostu.Wiesz, co.. właśnie idę na rozmowę o pracę, no i muszę kończyć.Miłego wieczoru!
Nie miałam ochoty nikomu się spowiadać, dlatego kiedy tylko skończyłam rozmowę z Kłosem, wyłączyłam telefon.Schowałam go do kieszeni, skręcając w uliczkę, gdzie znajdował się jeden, z bardziej znanych pubów w mieście.Usiadłam przy ladzie, zamawiając duże piwo.
Zbliżała się dwudziesta, gdy dosiadł się do mnie uczestnik zabawy, którą obserwowałam.Znajoma twarz, ale przez ilość alkoholu jaką spożyłam, nie mogłam określić z kim mam przyjemność rozmawiać.
- Byłem pewny, że dłużej zostaniesz w Bełchatowie.Czyżby Karol miał Cię dość?- zaśmiał się.
Dodatkowo sporo o mnie wie.Postanowiłam w pewien sposób, dowiedzieć się, kim jest.
- A Ty co tu robisz? Jakiś mecz?
- Akurat gramy z Effectorem.
- Yhm.A długo jesteście? W ogóle jak się jechało?- język strasznie mi się plątał.
- Od piętnastej bodajże.Długoo, w końcu z Bydgoszczy do Kielc jest kawałek.
Trafiłam w samo sedno!Wrona.Aż dziwne, że od razu go nie poznałam.Odstawiłam kieliszek kawałek dalej, obiecując sobie, że więcej, tego wieczoru już nie wypiję.
- Racja.
- A teraz opowiadaj, czemu już wróciłaś.
- Drogi Andrzeju, ledwo Cię znam, a mam opowiadać Ci o swoim życiu? Czy nie jest to niedorzeczne?- spojrzałam na Kraczącego, śmiejąc się.

***
Siódemka gotowa :) Dziękuje za każdy zostawiony tu komentarz, a także te 1,200 wejść :) Pozdrawiam i całuje! ;*
Czytasz=skomentuj :))

piątek, 26 kwietnia 2013

Chapter six.''Poddałam się jego delikatnym ustom, które zaczęły zdobić moją szyje.''

Wieczorem pogoda diametralnie się zmieniła.Wycieraczki zgarniały deszcz.Niebo pociemniało, a w oddali słychać było nadchodzącą burzę.Oliwier wrócił do domu z mamą, która podjechała po niego, kiedy tylko Michał zadzwonił, że syn źle się czuje.Pozostało oddać jeszcze tylko Arka.Sięgnęłam do kieszeni.Sms od Pauliny.
- Niecierpliwią się.- oznajmiłam, gdy podjechaliśmy pod dom Wlazłych.
Podprowadziłam młodego pod drzwi, gdzie podziękował mi za cały, spędzony razem dzień.Porozmawiałam jeszcze chwilę z Mariuszem i wróciłam do auta.
- Odwieziesz mnie?
- Tak, tak.
Ruszyliśmy ulicami Bełchatowa.Krople deszczu osiadały na szybach samochodu, a Perfect, piosenką ''Niepokonani'' umilał nam drogę.Zdążyliśmy wyjechać na jedną z głównych ulic, kiedy Michał zaczął opowiadać o życiu rodzinnym.
- Ogółem mało czasu ze sobą spędzamy.. ale chyba nie tylko to jest naszym problemem, bo nawet jak jesteśmy razem w domu, nie mamy o czym rozmawiać.- westchnął ciężko.
- Nie wygląda to najlepiej.A wykazujesz chociaż jakieś chęci rozmowy?- przeczesałam dłonią włosy.
- Teraz już nie.Kiedyś próbowałem, ale teraz chyba nie widzę w tym sensu.
Nim się obejrzałam byliśmy już na miejscu.W sumie cieszyłam się z tego.Nie miałam pojęcia, jak rozmawiać z Michałem, o jego małżeństwie.Dodatkowo nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć.Zauważyłam, że Winiarski, co chwilę odrzucał kolejne połączenia.Kiedy sięgałam torbę, zauważyłam, że to Dagmara do niego dzwoni.Postanowiłam jednak nie poruszać tego tematu.Nasunęłam kaptur na głowę.
- Miłego wieczoru.
Już miałam wysiadać, kiedy Michał złapał mnie za rękę.Odwróciłam się, jednak nie zdążyłam nawet zapytać, o co chodzi.Nasze usta spotkały się w pocałunku.Po chwili zeszłam na ziemię.
- Takim sposobem to Ty na pewno nie uratujesz swojego związku.
Wysiadłam z samochodu, by już chwilę później siedzieć w ciepłym mieszkaniu.Na kuchennym blacie, prócz dzisiejszej prasy, czekała na mnie kartka.Jak się okazało Karol pojechał razem z Aleksandrą do Wrocławia.Już szłam do salonu, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.Może to Kłos, pomyślałam.Ku swojemu zdziwieniu ponownie moim oczom ukazał się Winiarski.
- Brakowało mi Ciebie.
Tym razem już nie potrafiłam się oprzeć.W jego ramionach czułam się bezpieczna i potrzebna.Poddałam się jego delikatnym ustom, które zaczęły zdobić moją szyje.Michał widząc, że nie stawiam żadnych oporów posunął się o krok dalej.Ruszyliśmy w stronę salonu, zostawiając na podłodze w korytarzu nasze ubrania.

Dręczą mnie cholerne wyrzuty sumienia.Wiem, że źle zrobiłam, teraz już wiem.. ale to było silniejsze ode mnie.Jego rodzina, Oliwier, Dagmara.Nawet o nich nie pomyślałam.Czuje się jak ostatnia szmata.Oszukuje samą siebie, tłumacząc sobie, że to tylko chwila słabości.Następnego dnia, kiedy tylko się obudziłam, spakowałam rzeczy i wróciłam do Kielc, próbując zapomnieć o całej tej sytuacji.

***
Szósteczka, mam cichą nadzieje, że się podoba :)
Dziękuje za prawie tysiąc wejść i za wszystkie komentarze.Naprawdę miło wiedzieć, że jest ktoś dla kogo warto pisać :> Pozdrawiam ciepło, do następnego! :*
Czytasz=skomentuj :)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Chapter five.''On ich kocha.Kocha Oliwiera, kocha Dagmarę, a to co było między nami powinno być zapomniane.''

Na nogi od rana postawiła mnie mocna kawa.Za oknem słońce, jakiego dawno nie było.Spożytkuje to, pomyślałam.Z pomocą Kłosa, załatwiłam Mariuszowi i Paulinie bilety do teatru, na spektakl, o którym bratowa wspominała podczas wczorajszej kolacji.Zaraz po obiedzie, wsiadłam w samochód i pojechałam do Wlazłych.
- Dobra, idźcie już i o nic się nie martwcie.- dodałam, zamykając drzwi.
- Aa, zapomniałbym.Za niecałą godzinę Michał wpadnie razem z Olkiem.- uśmiechnął się, zerkając na zegarek.
- Winiarski?
- A spodziewasz się kogoś innego?- zażartował, po czym wsiadł do samochodu, w którym czekała Paulina i odjechał.
- Aha.
Nie wiedziałam, czy cieszyć się z tego powodu, że spędzę z nim trochę czasu, czy nadal próbować zapomnieć, chociaż i tak nie przyniesie to żadnego rezultatu.Chciałabym wrócić już do Kielc.. zacząć  ponownie normalnie żyć, bez Winiarskiego.

Oliwier, to właśnie ten chłopiec przewrócił życie Michała do góry nogami.To właśnie on wprowadził takie zmiany w moich planach dotyczących przyszłości.I to właśnie on był przyczyną rozłamu naszego związku.Był tak podobny, do swojego taty, ze zdjęcia, które wciąż trzymam w portfelu.Myślałam, że będę go nienawidzić, a jak się okazało w pewnym sensie go pokochałam.Zdałam sobie także sprawę z tego, co mówił.Cała trójka bardzo mocno się kochała, a ja ponownie powinnam wrócić na ziemię i przestać wyobrażać sobie nie wiadomo, co.On ich kocha.Kocha Oliwiera, kocha Dagmarę, a to co było między nami powinno być zapomniane.

Dość szybko wybyliśmy z domu, na miasto.Chłopcy zażyczyli sobie plac zabaw, a potem lodziarnię, a mi, podobnie jak Winiarskiemu było na rękę spędzenie dnia na słońcu, a nie w domu przed telewizorem.Usiedliśmy na jednej z ławek, nie odrywając wciąż wzroku od bawiących się dzieci, w których tłumie był Oli i Arek.
- Oliwier jest strasznie do Ciebie podobny.- uśmiechnęłam się.
- Wiem.- niezręczna cisza.- A ja, jak tak patrzę na Twój stosunek do dzieci to stwierdzam, że nadawałabyś się na mamę.- chyba wolałam ciszę.
- Nie przesadzajmy.
Miałam taką ochotę, żeby poinformować go, że powinien myśleć o tym wcześniej, a tak dokładniej pięć lat temu, zamiast teraz.. jednak się powtrzymałam.
- A tak w ogóle masz kogoś?
- Nie, nie mam.- ponownie natknęłam się na jego wzrok.- A Tobie jak układa się z Dagmarą?- odpowiedzią na moje pytanie było głośne westchnięcie.- Przepraszam, może nie powinnam pytać.- zerknęłam na bawiących się chłopców.
- Nie, nic się nie stało.. po prostu między nami nie jest teraz najlepiej.
- Coś się dzieje?
Podbiegł w naszą stronę Oliwier, który chciał już iść po lody.Zgarnęłam Arka i ruszyliśmy w stronę cukierni.
- Nie chcę mówić przy Olim.. porozmawiamy potem.- oznajmił Michał, kiedy usiedliśmy przy stoliku.
- Rozumiem.- uśmiechnęłam się w jego kierunku.


***
No i piąteczka w Waszych rękach :) Chciałabym podziękować za wyróżnienia w tym całym Liebster Award, niestety nie bawię się w takie rzeczy :> Nie miejcie mi tego za złe, po prostu nie dla mnie takie rzeczy :p Pozdrawiam serdecznie! ;*
Czytasz=skomentuj :)

piątek, 19 kwietnia 2013

Chapter four.''Właśnie tego się obawiałam, prawdy... prawdy, że nie zapomniałam o nim, że nie potrafiłam.''

Wczoraj i przedwczoraj bardzo cieszył mnie fakt, że nareszcie powiedziałam szefowej, to co dręczyło mnie od początku pracy, w klinice.. dzisiaj jednak perspektywa życia bez pracy nie była już tak kolorowa.Nie wiem, gdzie znajdę zatrudnienie,ponieważ w Kielcach coraz trudniej o dobrą pracę.Ale to nie problem na tą chwile.Teraz liczy się tylko i wyłącznie wyjazd do Bełchatowa.

Na zegarku dochodziła czternasta, kiedy na jednym z przydrożnym znaku ujrzałam napis ''Bełchatów wita''.To jesteśmy na miejscu, pomyślałam.Minęłam kilka skrzyżowań, zanim trafiłam pod dom Kłosa.Przywitanie było bardzo miłe, zjadłam obiad w towarzystwie Karola i Aleksandry, a potem miałam przyjemność być na treningu Skry.Wiedziałam, że nie jest to najlepszym pomysłem, ale nie miałam zbytnio do gadania, ponieważ Kłosik zaplanował nam już cały tydzień, co do sekundy.Moje serce od razu zabiło mocniej, kiedy na parkiet wszedł Winiarski.Właśnie tego się obawiałam, prawdy...prawdy, że nie zapomniałam o nim, że nie potrafiłam.Na szczęście, nawet nie spojrzał w stronę trybun, bynajmniej tak mi się wydawało.Trening dobiegał końca, gdy zaczęłam swój obchód, po bełchatowskiej hali.
- Samanta? - znam ten głos..wiedziałam, już kto stoi za moimi plecami, dlatego chciałam, żeby był to zły sen.
- Cześć Michał.- niechętnie się odwróciłam.
- Ty tu?
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale mam tu brata.
- Pamiętam.
Podszedł bliżej, ułatwiając mi przyjrzenie się.Prawie nic się nie zmienił.Doszło mu tylko kilka zmarszczek i obciął się.Nie miał już dłuższych włosów, przysłaniających twarz.Mówiąc zupełnie szczerze, spodziewałam się większych zmian w jego wyglądzie, po tak długiej przerwie.
- Przepraszam, ale muszę iść.- wyciągnęłam telefon, odrywając się od jego wzroku.- Karol czeka.- uśmiechnęłam się lekko.
- Rozumiem, idź.- ruszyłam w stronę wyjścia.- A na długo przyjechałaś?
- Na tydzień.- odwróciłam się ponownie w jego stronę.
- Jest możliwość, żeby się spotkać?
- Może.. pożyjemy, zobaczymy.Miłego.- odpowiedziałam, po czym ruszyłam dalej.
Krótki dialog, króciutki, a ja już wiedziałam, że nie chcę więcej spotkać Michała na swojej drodze.Zbliżała się osiemnasta, kiedy Karol podwiózł mnie do brata.Widząc w drzwiach Paulinę, od razu mocno ją przytuliłam.
- Ale się zmieniłaś.- weszłyśmy razem do kuchni.Na ręce wskoczył mi uśmiechnięty Arek.
- Cześć.
- Cześć ciociu.
Ciociu, jak to dumnie brzmi.Jeszcze nikt tak do mnie nie powiedział.
- Mam coś dla Ciebie.- wyciągnęłam zza pleców torbę z niespodzianką dla młodego.
- Dziękuje.- mocno mnie przytulił, po czym wrócił do salonu, gdzie układał puzzle.
Reszta wieczoru minęła równie miło.Chętnie spotykałabym się z całą trójką częściej.Czułam, że mam w nich oparcie.W końcu rodziców straciłam sześć lat temu i oni od tamtego czasu są mi najbliżsi.
Dziewiąta wieczorem, a Kłos ma gościa.Weszłam do salonu, gdzie siedział z Andrzejem Wroną, oglądając mecz.Chyba Borussii, bo cały czas gadali o grze Łukasza Piszczka.
- Cześć.- usiadłam między nimi na kanapie, zerkając w stronę Kraczącego.- Samanta jestem.- upiłam łyk piwa, które stało na niewielkim stoliku, obok kanapy.
- Andrzej.- oderwał wzrok od telewizora.- Ej, Karol, to Twoja dziewczyna?- wybuchnął śmiechem, a środkowy razem z nim.
- Nie, bardzo dobra znajoma.
- Ooo, czyli wolna.- rozmarzył się.
- A Ty, zaczepny, hehe.
Rozmawiałam, kontaktowałam, chociaż w głowie miałam i tak coś innego, a dokładniej kogoś.. Michała.

***

No to, jest i czwóreczka :) Dziękuje za te wszystkie wyświetlenia! :) Pozdrawiam! ;*
Czytasz=skomentuj :)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Chapter three.''Wieczorem udałam się samotnie na miasto, w celu zatopienia smutków w alkoholu.''

Perspektywa Samanty:
Dzień zapowiadał się świetnie.Od rana dopisywał mi humor. Tylko niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy.Na dywanik zawołała mnie szefowa.Po pierwszych kilku słowach, które padły z jej ust, wiedziałam już, że nie będzie to miła rozmowa.
- Żadnego urlopu nie masz wpisanego, więc w środę normalnie, na ósmą masz być w pracy.
Myślałam, że rozszarpię tą żmije, skończyło się jednak inaczej, bo bez użycia jakiejkolwiek przemocy.Posypało się jednak sporo ostrych słów, w szczególności z moich ust, ale nie mogłam zachować się inaczej, w szczególności, że ona dobrze wiedziała o tym urlopie, bo to z nią go ustalałam.W końcu nie wytrzymałam i dałam sobie spokój z pracą w tej klinice, z tymi ludźmi, z tą szefową.Byłam zadowolona, że w końcu nie dałam sobą pomiatać.. można powiedzieć, że poczułam się, choć przez chwilę dumna.Miałam jednak wiele do przemyślenia, dlatego wieczorem udałam się samotnie na miasto, w celu zatopienia smutków w alkoholu.

Zaraz środa.Ponownie to miasto.Chwila zawahania.Czy ja aby na pewno chcę tam jechać? Odpowiedź jest jedna, nie chcę. Wolę być tu, zapominając o tym wszystkim, co się działo w Bełchatowie przed pięć laty, o tych trzech latach spędzonych u boku Michała.I o dniu, kiedy bajka zniknęła jak bańka mydlana.

Perspektywa Mariusza:
Ogółem podróże z miasta do miasta, by zagrać mecze są dość męczące i nudne.W tym przypadku było jednak inaczej.Jadąc do Kielc zastanawiałem się, jak zmieniła się siostra, natomiast wracając stamtąd niecierpliwie oczekiwałem, by poinformować Paulinę o niespodziance, jaką jest przyjazd Samanty.
- Cześć kochanie.- kiedy wróciłem, krzątała się po kuchni, jednak dla mnie zrobiła sobie przerwę.Mocno mnie przytuliła, gdy nagle na ręce skoczył mi Arek.- Mam dla was niespodziankę.- chciałem jak najdłużej potrzymać ich w niepewności.
- No mów, tato.- uśmiechnął się do mnie.
- Będziemy mieli gościa, Samanta wpada w środę.
- W końcu znowu ją zobaczę... tyle lat minęło od ostatniego naszego spotkania.- zaczęła wspominać.- Czyli na wieczór w środę szykować jakąś kolacje, tak?- przytaknąłem jej.
Kiedy kładliśmy się już do łóżka, Paulina wróciła do tematu Samanty.Zaczęła pytać o jej wygląd, charakter, o to czym się zajmuje i czy wiem, dlaczego wtedy uciekła.Niestety nawet ja, chociaż jestem bratem nie byłem tak wtajemniczony w jej życie osobiste.

***
Trzeci rozdział oddaje w Wasze dłonie :) Mam nadzieje, że się podoba, no i że powoli powiększa się grono czytelników.Pozdrawiam i całuję! ;*
Będę wdzięczna za wyrażanie opinii w komentarzach.

sobota, 6 kwietnia 2013

Chapter two.''Strach przed ponownym zobaczeniem Michała był jednak silniejszy ode mnie.''

Kolejny trudny dzień w pracy.Tłum ludzi przedarł się dzisiaj korytarzem, do gabinetów naszych, najlepszych, Kieleckich psychologów.Dodatkowo mnóstwo papierkowej roboty, przez co w domu byłam ponad dwie godziny później, niż było zapowiedziane.Na zegarku wybiła osiemnasta, kiedy Mariusz zapukał do moich drzwi.Gdy otworzyłam przez chwilę stał w osłupieniu.Tatuaże, kolczyki i ogólny mój wygląd.. to zupełne przeciwieństwo tego, co widział niecałe pięć lat temu.Chwilę potem byłam już w jego ramionach, ponieważ zebrało mu się na przytulanie.
- To dla Ciebie.- podał mi butelkę wina.
- Dziękuje.Rozbierz się i chodź.- wskazałam dłonią kierunek.
- Ładnie mieszkasz.- rozejrzał się po całym mieszkaniu, a ja tylko się uśmiechnęłam.
- Proszę, siadaj.
Zasiedliśmy razem przy stole.Rozmowa była dość sztywna, a my mimo tego, że nie widzieliśmy się sporo czasu, nie mieliśmy o czym rozmawiać.Wszystko zmienił alkohol.Obydwoje strasznie się rozgadaliśmy.Padło z naszych ust sporo słów, dodatkowo były łzy i salwy śmiechu.
Rano strasznie bolała mnie głowa.Na szczęście, była niedziela, więc dzień wolny od pracy.Widząc leżący na blacie kuchennym bilet, przypomniałam sobie o zaproszeniu, które dostałam od brata.Strach przed ponownym zobaczeniu Michała był jednak silniejszy ode mnie, dlatego cały dzień spędziłam w domu.Wieczorem odwiedził mnie Karol wraz z Mariuszem, którzy już jutro wracają.
- Samanta, wpadnij, chociaż na weekend do Bełchatowa..- spojrzałam na brata, gdy przypomniało mi się jak wczoraj mówił o Paulinie i Arku.
- No właśnie, albo na tydzień.- przeniosłam wzrok na Karola.
- Dobrze, pasuje wam następna środa?- na twarzach chłopaków zagościł uśmiech.
- Oczywiście!
Kilka minut przed dwudziestą ponownie zostałam sama.Miałam czas na przemyślenia związane ze środą, jak i całą tą sytuacją, ponownym spotkaniem, po tak długim czasie z bratem.Nigdy nie przyszło mi przez myśl, że ponownie zawitam, choćby na kilka dni, do Bełchatowa, do miasta, z którego jeszcze pięć lat temu uciekłam.

***
Przepraszam, że taki krótki.. :) Musicie mi jednak wybaczyć, brak czasu :) Pozdrawiam!
Czytasz=skomentuj, będzie mi niezmiernie miło :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Chapter one.''Wtedy właśnie widziałam Cię po raz ostatni.''

Dobrze pamiętam dzień twojego ślubu.Szedłeś z charakterystycznym uśmiechem na twarzy, w stronę ołtarza.Obok ciebie ona, Dagmara.Goście z zachwytem patrzyli na młodą parę, nie zauważając nawet zaokrąglonego, u Panny Młodej brzuszka.Byłeś szczęśliwy jak nigdy dotąd, kiedy w końcu złożyliście przysięgę małżeńską.Nadal po głowie chodzi mi moment składania życzeń, bo wtedy właśnie widziałam Cię po raz ostatni.

- Cześć, siostrzyczko.- usłyszałam głos w telefonie.
Mariusz, hmm.. skąd ma mój numer, skoro zmieniłam go zaraz po ucieczce do Kielc? Dlaczego przypomniał sobie o mnie po ponad pięciu latach zupełnej ciszy między nami?
- Witam.- odpowiedziałam, bez jakiejkolwiek radości w głosie.- Skąd masz mój numer?- zaczęłam zakładać buty, ponieważ właśnie szykowałam się do pracy.
- Też się cieszę, że Cię słyszę.- westchnął.- Od twojego najlepszego kolegi.- dodał, po chwili ciszy.
Kłos, wiedziałam.Z nim jedynym utrzymywałam kontakty.Chodził ze mną do jednej szkoły.Od tamtego momentu strasznie się zaprzyjaźniliśmy i mimo tego, że On jest teraz w Bełchatowie, a ja w Kielcach cały czas się widujemy, kiedy tylko jest taka okazja.
- Aha, fajnie.. na pewno mu podziękuje.- wyszłam przed dom, zamykając drzwi.- W jakim celu dzwonisz?- ruszyłam w stronę garażu.
- Zaraz gramy mecz z Effectorem, no i pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać.Co Ty na to?
- Dobra, okej.. odezwę się dzisiaj wieczorem, ale teraz muszę kończyć, bo właśnie wybieram się do pracy.- wsiadłam do samochodu.
- Trzymam Cię za słowo.
- Taa, cześć.- rozłączyłam się i ruszyłam ulicami miasta.
Na zegarku była prawie trzynasta, kiedy dojechałam na miejsce.Weszłam do środka, gdzie na korytarzu powitała mnie szefowa.
- Masz szczęście, że się nie spóźniłaś.
Za każdym razem z trudem powstrzymywałam się od powiedzenia jej kilku słów.Jest dość ważną osobowością w klinice, bo żoną założyciela, a ja? Ja jestem po prostu, sekretarką, która ma się uśmiechać i być miłą dla klientów, którzy oczekują spotkania z psychologiem, lub chcą się czegoś dowiedzieć.
Po dwudziestej byłam już w domu.Czekała mnie kolejna rozmowa z Mariuszem.Weszłam do kuchni, skąd zadzwoniłam do brata.
- Zadzwoniłam, nie oszukałam.Cieszysz się?- zapytałam ironicznie.
- Bardzo.- odpowiedział, z pewnego rodzaju radością w głosie.
- Kiedy przyjeżdżacie?- miałam ochotę zapytać o Michała, jednak coś mnie powstrzymywało.
- Jutro, po czternastej mamy być w Kielcach.
- To jeśli Ci pasuje to wpadnij na kolacje.
- Będę około osiemnastej.Trzymaj się i miłego wieczoru!
Zdążyłam odłożyć telefon, kiedy zadzwonił Karol.
- Cześć mała.- nienawidzę jak tak do mnie mówi, bo nie moja wina, że mam tylko 175 wzrostu, przy jego 201 centymetrach.- Mam dla ciebie niespodziankę.. jutro będę w Kielcach.- westchnęłam.
- Wiem Karolku, bo Mariusz dzwonił.
- Samanta, tylko się nie denerwuj.. On tak ładnie powiedział o tym, że mu Cię brakuje, że nie mogłem odmówić..- poinformował, gdy ruszyłam w stronę łazienki.

*****
Oddaje w Wasze ręce pierwszy rozdział :) Mam nadzieje, że się podoba :) Pozdrawiam, smerfetka.
Czytasz=skomentuj.

sobota, 30 marca 2013

Początek + bohaterowie.

Cześć wszystkim! Startuje z kolejnym blogiem, ponieważ moja głowa pełna jest pomysłów i czas gdzieś to wszystko przelać :) Mam nadzieje, że znajdzie się kilka osób, które z przyjemnością czytać będą te moje wypociny.Jeśli chcesz być informowany o rozdziałach zostaw tu po sobie ślad, możesz mieć pewność, że się odezwę.Oto bohaterowie:


Samanta Wlazły, 25.
Siostra Mariusza Wlazłego.


Mariusz Wlazły, siatkarz.



Michał Winiarski, siatkarz.
Mąż Dagmary, ojciec Oliwiera, przyjaciel Mariusza.