Dobrze pamiętam dzień twojego ślubu.Szedłeś z charakterystycznym uśmiechem na twarzy, w stronę ołtarza.Obok ciebie ona, Dagmara.Goście z zachwytem patrzyli na młodą parę, nie zauważając nawet zaokrąglonego, u Panny Młodej brzuszka.Byłeś szczęśliwy jak nigdy dotąd, kiedy w końcu złożyliście przysięgę małżeńską.Nadal po głowie chodzi mi moment składania życzeń, bo wtedy właśnie widziałam Cię po raz ostatni.
- Cześć, siostrzyczko.- usłyszałam głos w telefonie.
Mariusz, hmm.. skąd ma mój numer, skoro zmieniłam go zaraz po ucieczce do Kielc? Dlaczego przypomniał sobie o mnie po ponad pięciu latach zupełnej ciszy między nami?
- Witam.- odpowiedziałam, bez jakiejkolwiek radości w głosie.- Skąd masz mój numer?- zaczęłam zakładać buty, ponieważ właśnie szykowałam się do pracy.
- Też się cieszę, że Cię słyszę.- westchnął.- Od twojego najlepszego kolegi.- dodał, po chwili ciszy.
Kłos, wiedziałam.Z nim jedynym utrzymywałam kontakty.Chodził ze mną do jednej szkoły.Od tamtego momentu strasznie się zaprzyjaźniliśmy i mimo tego, że On jest teraz w Bełchatowie, a ja w Kielcach cały czas się widujemy, kiedy tylko jest taka okazja.
- Aha, fajnie.. na pewno mu podziękuje.- wyszłam przed dom, zamykając drzwi.- W jakim celu dzwonisz?- ruszyłam w stronę garażu.
- Zaraz gramy mecz z Effectorem, no i pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać.Co Ty na to?
- Dobra, okej.. odezwę się dzisiaj wieczorem, ale teraz muszę kończyć, bo właśnie wybieram się do pracy.- wsiadłam do samochodu.
- Trzymam Cię za słowo.
- Taa, cześć.- rozłączyłam się i ruszyłam ulicami miasta.
Na zegarku była prawie trzynasta, kiedy dojechałam na miejsce.Weszłam do środka, gdzie na korytarzu powitała mnie szefowa.
- Masz szczęście, że się nie spóźniłaś.
Za każdym razem z trudem powstrzymywałam się od powiedzenia jej kilku słów.Jest dość ważną osobowością w klinice, bo żoną założyciela, a ja? Ja jestem po prostu, sekretarką, która ma się uśmiechać i być miłą dla klientów, którzy oczekują spotkania z psychologiem, lub chcą się czegoś dowiedzieć.
Po dwudziestej byłam już w domu.Czekała mnie kolejna rozmowa z Mariuszem.Weszłam do kuchni, skąd zadzwoniłam do brata.
- Zadzwoniłam, nie oszukałam.Cieszysz się?- zapytałam ironicznie.
- Bardzo.- odpowiedział, z pewnego rodzaju radością w głosie.
- Kiedy przyjeżdżacie?- miałam ochotę zapytać o Michała, jednak coś mnie powstrzymywało.
- Jutro, po czternastej mamy być w Kielcach.
- To jeśli Ci pasuje to wpadnij na kolacje.
- Będę około osiemnastej.Trzymaj się i miłego wieczoru!
Zdążyłam odłożyć telefon, kiedy zadzwonił Karol.
- Cześć mała.- nienawidzę jak tak do mnie mówi, bo nie moja wina, że mam tylko 175 wzrostu, przy jego 201 centymetrach.- Mam dla ciebie niespodziankę.. jutro będę w Kielcach.- westchnęłam.
- Wiem Karolku, bo Mariusz dzwonił.
- Samanta, tylko się nie denerwuj.. On tak ładnie powiedział o tym, że mu Cię brakuje, że nie mogłem odmówić..- poinformował, gdy ruszyłam w stronę łazienki.
*****
Oddaje w Wasze ręce pierwszy rozdział :) Mam nadzieje, że się podoba :) Pozdrawiam, smerfetka.
Czytasz=skomentuj.
dostaję oczopląsu od twojego tła, ale opowiadanie zapowiada się ciekawie. szkoda, że Kubiaka nie ma, bo ja go wszędzie bym chciała "widzieć" :)
OdpowiedzUsuńps. planuję założyć też bloga i zacząć pisać już tak na poważnie, nie o żadnych sławnych osobach (bez urazy!), tylko tak na serio i to dłużej, jakby to była prawdziwa książka, nie opowiadanie i rozwinąć trochę temat poważniejszy, nie tylko miłość. ale jeszcze nie jestem pewna czy mi się chce w ogóle.
dobra, bo rozwinęłam się, a to twój blog. czekam na następny! i na only-volleyball też ;)